|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:43, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Oj będzie się działo, będzie działo!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 19:43, 12 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:45, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Tak. Mam już połowę kolejnego odcinka Rozkręcam się z tarmoszeniem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 20:51, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Bardzo smutny, wzruszający fragment. Biedny Will, biedna mała Alice, biedna Peggy...
Czekam na więcej, niecierpliwie, choć z drżeniem serca...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:28, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
***
Adam szedł ulicą jak nieprzytomny. Przed oczami miał wciąż fotografię Arthura syna Willa, ale czy faktycznie Willa? Wygląd dziecka i jego sposób zachowania, tak nietypowy dla większości chłopców w jego wieku nie dawały mu spokoju. Czy to możliwe, żeby Arthur był jego dzieckiem? Na samą myśl Adamowi zrobiło się gorąco. Kołnierzyk koszuli dusił go niczym obręcz. Gwałtownym ruchem szarpnął ściśle zawiązaną pod szyją tasiemkę, rozpiął guzik i głęboko odetchnął. Nie przyniosło to jednak oczekiwanej ulgi. Tysiące myśli i pytań pojawiało się w głowie Adama nim zrozumiał, że było to jednak możliwe. Szybko przypomniał sobie, co i kiedy łączyło go z Laurą. Wszystko się zgadzało. Arthur, był starszy od Małego Adama o niecały rok. Wtedy Adam był jeszcze z Laurą, mógł, więc być jego ojcem. Cóż, musiał spojrzeć prawdzie w oczy – ten chłopiec z fotografii był jego synem. I teraz wreszcie zrozumiał, co chciała powiedzieć mu Laura.
Przyśpieszył kroku. Targające nim uczucia nie pozwalały mu racjonalnie myśleć. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie wiedział, co ma robić. Zdenerwowany do granic możliwości potrącał mijanych ludzi, nie zważając na gniewne uwagi kierowane pod jego adresem. Nagle jak błyskawica przemknęła mu przez głowę jedna myśl – ADELINE. Ze zdenerwowania brakowało mu tchu. Czuł jak krople potu występują mu na czoło. „Mój Boże, jak ja jej to powiem?” – pomyślał i odruchowo, chcąc przejść na drugą stronę ulicy, zszedł z chodnika dostając się wprost pod rozpędzone konie ciągnące powóz.
***
- Witaj Adeline, przywiozłem ci gościa – zawołał Joe zatrzymując bryczkę. Zręcznie zeskoczył na ziemię i obchodząc pojazd wokół pomógł wysiąść Laurze.
Adeline z małą Lizzy na ręku, prawą dłonią osłoniła oczy przed słońcem i powiedziała:
- Witajcie! Miło mi, że wreszcie do mnie zajrzeliście – z uśmiechem skinęła głową w kierunku gości - Joe, prawie się nie pokazujesz – skarciła szwagra i natychmiast dodała – powiedz mi jak się czuje Doreen?
- Na razie dobrze, choć termin narodzin dziecka zbliża się wielkimi krokami i … przyznam się, że strasznie się boję – odpowiedział Joe robiąc przy tym przerażone oczy. Na ten widok, Adeline serdecznie roześmiała się mówiąc:
- Twój brat za każdym razem umierał ze strachu.
- Mnie wystarczy raz – powiedział Joe i rozglądając się wokół spytał – a gdzie jest Hoss? Mam do niego sprawę.
- W małym corralu. Pokazuje chłopcom źrebaczka.
- Cały Hoss. To i ja pójdę zobaczyć to cudo - odparł Joe i poszedł w kierunku skąd dobiegały radosne głosiki dzieci i tubalny głos jego brata.
- Joe, przyślij chłopców. Nie będą wam przeszkadzać w rozmowie – krzyknęła za nim Adeline i zwróciła się do Laury - zapraszam do domu. Może napijesz się czegoś chłodnego. Tak dzisiaj gorąco.
- Chętnie, ale może później. Teraz usiądźmy na tej ławce w cieniu – zaproponowała Laura i dodała – chciałabym zobaczyć twoich synów. Nie miałam jeszcze okazji ich poznać.
W tej właśnie chwili chłopcy pojawili się jak na zawołanie. Pierwszy szedł Mały Adam ciągnąc za sobą naburmuszonego Tommego. Chłopiec zapierał się jak mógł. Zniecierpliwiony Adam, upewniwszy się, że matka nie patrzy, zajęta rozmową z jakąś panią, dał bratu kuksańca w bok. Tommy tylko się skrzywił, ale już bez oporu, grzecznie poszedł za bratem. Za nimi w pewnej odległości szedł Milton z głową uniesioną ku górze tak jakby patrzył na kogoś idącego obok.
- Jesteśmy mamusiu – zwrócił się do Adeline Mały Adam, po czym spojrzawszy na Laurę powiedział – dzień dobry pani. Nazywam się Adam Benjamin Cartwright, ale mówią na mnie Mały Adam.
- Miło mi cię poznać Adamie i nie jestem panią, tylko twoją ciocią – odpowiedziała Laura wyciągając do chłopca dłoń – a to zapewne Tommy – uśmiechając się wskazała na wciąż naburmuszonego średniego syna Adeline.
- Tak. Nasz największy rozrabiaka – potwierdziła matka chłopca – Tommy, co się mówi.
- Dzień dobry – wycedził przez zęby Tommy, w którym uraza do brata walczyła z ciekawością, jaką wzbudzała ta piękna pani, która kazała mówić do siebie „ciociu”. Laura skinęła Tommemu głową, a dojrzawszy Miltona, który próbował ukryć się w fałdach matczynej sukni zapytała:
- A któż tam się kryje?
- A to najmłodszy z chłopców Milton – z czułością powiedziała Adeline, głaszcząc synka po główce - ma niecałe pięć lat i jest bardzo nieśmiały.
- Milton? Jakie śliczne imię. Nie bój się skarbie. Jestem twoją ciocią – powiedziała Laura, podchodząc do chłopca. A gdy ten z zaciekawieniem wyjrzał zza matki, serce skoczyło jej do gardła. Nie wierzyła własnym oczom, gdy zobaczyła chłopca. Był wierną kopią jej tragicznie zmarłego syna Arthura. Laura z ledwością powstrzymała się od uściskania dziecka. Oczy zaszły jej łzami, gdy chłopiec, przezwyciężając wrodzoną nieśmiałość, wyciągnął do niej rączkę. Ona schwyciła ją w swoje dłonie i poczuła jak przez jej ciało przeszedł dreszcz. Gdzieś w głębi duszy poczuła przejmujący ból. Przez moment, przez ułamek sekundy miała uczucie jakby dotknęła ręki Arthura. Przymknęła oczy, a gdy je otworzyła uśmiechnęła się promiennie do Miltona. Wiedziała jedno, to dziecko powinno być jej i tylko jej.
***
Źrebak beztrosko biegający po zagrodzie wyglądał uroczo i niewinnie. Był jak niektóre źrebaki psotny, a nawet zaczepny. Po odłączeniu od klaczy przez parę dni chodził osowiały i wyraźnie było widać, że tęsknił do ciepła matki. Jednak ciekawość świata u małego ogierka była większa od niego samego. Potrafił nawet ugryźć Hossa, który pod nieobecność Adama opiekował się źrebięciem, po to tylko by sprawdzić, co to takiego, jak smakuje i czy można to zjeść. Teraz biegał i wierzgał radośnie. Joe i Hoss przyglądali się jak zauroczeni.
- Będzie z niego piękny kasztanowaty koń - powiedział Joe.
- Ale dopiero za trzy lata, teraz to zaledwie odsadek, a poza tym skąd wiesz, że będzie kasztanowaty. Pamiętasz tę klaczkę Harrisów? Była szaro-kawowa, a potem zmieniła się w piękną karą klacz z gwiazdką między oczami – z wyższością znawcy odpowiedział bratu Hoss.
- Nie zamierzam z tobą dyskutować o koniach. Kto, jak kto, ale ty jesteś prawdziwym znawcą. No, może tylko Adam ma oko lepsze od ciebie. Pamiętasz tego wyścigowego konia, którego kupiliście do spółki i to, co potem się stało. Nigdy nie zapomnę jak Adam gonił cię przez całe Wirginia City - zaśmiał się Joe.
- Nawet mi nie przypominaj. Nasz brat był wówczas nieźle wkurzony – Hoss z uśmiechem pokiwał głową na wspomnienie tej historii.
- À propos naszego brata, rano odebrałem telegram do Pa od Adama i … mamy ten kontrakt, pełne zwycięstwo. Wiesz Hoss, co to znaczy? – spytał Joe.
- Wiem i cieszę się. Skoro tak świetnie mu poszło, to pewnie wróci do domu wcześniej niż planował. To dobrze, bo Adeline i dzieciaki tak bardzo za nim tęsknią – odpowiedział Hoss i nie wiedzieć, czemu trochę posmutniał.
- Hoss, czy ty przypadkiem nie chcesz mi czegoś powiedzieć? – Joe badawczo spojrzał na brata.
- A niby co przypadkiem miałbym ci powiedzieć? – błękitne oczy Hossa wyrażały największe zdumienie – Joe, o co chodzi?
- Bo, widzisz … hmm … ludzie w Wirginia City mówią, że ty i Adeline … – z zakłopotaniem zaczął Joe i nie dokończył, bowiem jego brat w ułamku sekundy zmienił się nie do poznania. Przez twarz poczciwego Hossa przeleciała prawdziwa furia. Swymi potężnymi dłońmi schwycił za poły koszuli Małego Joe i prawie uniósł go do góry. Czerwony z wściekłości zduszonym głosem wysyczał:
- Mów natychmiast, kto rozsiewa te głupie plotki, albo tak cię zdzielę, że polecisz do sąsiedniego hrabstwa.
- Uspokój się, olbrzymie – krzyknął piskliwym głosem Joe, próbując uwolnić się z kleszczowego uścisku brata.
- Joe, ja nie żartuję – groźba w głosie Hossa była jak najbardziej realna.
- Powiem ci, tylko postaw mnie na ziemi.
Hoss wreszcie opanowawszy swe mordercze zamiary postawił brata na ziemi i próbując wygładzić mu zmiętą koszulę powiedział tylko:
- Słucham.
Joe profilaktycznie odsunął się od Hossa na bezpieczną odległość, wcisnął koszulę za pasek spodni i z niejaką rezerwą zaczął:
- Rano pojechałem do Wirginia City, żeby załatwić parę spraw dla Pa i Doreen, byłem w banku, odebrałem telegram i wstąpiłem do saloonu …
- Joe, przejdź do rzeczy – przerwał mu zniecierpliwiony Hoss.
- No, przecież mówię. W saloonie spotkałem braci Bonerów. Nie było jeszcze południa, a oni już byli pijani i zaczepiali wszystkich wokół. Nie miałem zamiaru wdawać się z nimi w jałową rozmowę, ale oni nie odpuszczali. Wreszcie młodszy z Bonerów szukając zaczepki powiedział mi prosto w oczy, że nie spodziewał się po tobie takiego sprytu. Gdy spytałem, o co mu chodzi, śmiejąc się wykrztusił, że ktoś widział ciebie i Adeline jak przytuleni siedzieliście na ławeczce i całowaliście się.
Joe na moment przerwał, uważnie obserwując brata. Hoss stał jak oniemiały zupełne zaskoczony usłyszanymi rewelacjami. Po chwili uspokoiwszy się nieco poprosił Joe, aby dokończył swoją opowieść, co ten natychmiast uczynił podejmując przerwany wątek:
- Początkowo myślałem, że Boner, który przecież od dawna ma z nami na pieńku, chciał mnie sprowokować, ale gdy rozejrzałem się po saloonie okazało się, że większość gości uśmiechała się znacząco. Od razu odechciało mi się pić i wyszedłem z saloonu. Wtedy usłyszałem szyderczy śmiech Bonera i obraźliwe słowa pod adresem Adeline. Odwróciłem się i już miałem tam wejść, i dać temu gnojkowi w pysk, ale akurat pojawił się Roy. Widząc, co się święci odciągnął mnie od saloonu i spytał, o co poszło. Gdy powtórzyłem mu rozmowę z Bonerem, Roy powiedział mi, że od przedwczoraj całe Wirginia City tym żyje, a mieszkańcy obstawiają jak zareaguje Adam, gdy się o wszystkim dowie. Dodał jeszcze, że większość uważa, że twoja pomoc, dla Adeline mocno wykracza poza rodzinne relacje - zakończył wreszcie z uczuciem ulgi Joe.
Hoss stał jak ogłuszony. Nie mógł uwierzyć, że ktoś zarzucił im coś takiego. Wstrętna, ohydna potwarz. I żeby to tylko chodziło o niego, ale nie. Ktoś nie wiadomo, dlaczego chciał skrzywdzić jego dobrą bratową, w której znalazł prawdziwą siostrę, której mógł zwierzyć się z najskrytszych myśli. Spojrzał na Małego Joe, a widząc w jego oczach nieme pytanie, powiedział:
- Joe, chyba nie myślisz, że ja …
- Już nie wiem, co mam myśleć – odrzekł zafrasowany Joe.
Hoss z rozpaczą w oczach popatrzył na brata, bo nagle przypomniał sobie jak dwa dni wcześniej pocieszał płaczącą Adeline. Wszystko stało się jasne. Ktoś musiał ich widzieć i źle zrozumiał to, co zobaczył. Nie było innego wytłumaczenia.
- Hoss, … czy wy się całowaliście? – spytał wprost Joe.
- I tak i nie – wbijając wzrok w ziemię odpowiedział Hoss.
- Co?! Co to znaczy?! Czyś ty oszalał?! – krzyczał zdenerwowany do granic możliwości Joe.
- Pocałowałem ją – wydusił wreszcie z siebie Hoss – ale nie tak, jak myślisz. To był tylko braterski pocałunek w czoło, nic więcej. Przedwczoraj rano dzieci nieźle rozrabiały. Adeline z trudem je uspokoiła. Ale później puściły jej nerwy i rozpłakała się. Powiedziała mi jak bardzo tęskni za Adamem, wtedy ją przytuliłem i pocałowałem w czoło. Tylko tyle, nic więcej. Joe uwierz mi. Czy myślisz, że ja … - głos Hossa nagle załamał się. Wyglądał, jak duże dziecko, które za chwilę się rozpłacze.
- Wierzę ci Hoss – odpowiedział Joe, klepiąc brata po ramieniu i dodał – tylko czy inni ci uwierzą?
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 10:31, 16 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:07, 15 Maj 2014 Temat postu: W przedsionku czyśćca |
|
|
Biedny Hoss ,znowu cierpi za niewinność.
Boję się Laury ,że porwię dziecko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:58, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Co za głupi ludzie, że wierzą w takie plotki na temat Hossa.
Laura jest na prawdę podła i podstępna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:19, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
No i się porobiło ... plotkarki szaleją, Adeline i dzieci zagrożone ... Adam wytarmoszony, Hoss zakłopotany ... co jeszcze może ich spotkać? Aż boję się pomyśleć ... ale czekam na dalszy ciąg ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:20, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Adam szedł ulicą jak nieprzytomny. (...) Na samą myśl Adamowi zrobiło się gorąco. Kołnierzyk koszuli dusił go niczym obręcz. Gwałtownym ruchem szarpnął ściśle zawiązaną pod szyją tasiemkę, rozpiął guzik i głęboko odetchnął. Nie przyniosło to jednak oczekiwanej ulgi. (..) Targające nim uczucia nie pozwalały mu racjonalnie myśleć. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie wiedział, co ma robić. Zdenerwowany do granic możliwości potrącał mijanych ludzi (...). Ze zdenerwowania brakowało mu tchu. Czuł jak krople potu występują mu na czoło. „Mój Boże, jak ja jej to powiem?” – pomyślał i odruchowo, chcąc przejść na drugą stronę ulicy, zszedł z chodnika dostając się wprost pod rozpędzone konie ciągnące powóz. |
Uwielbiam kiedy Adam wyciąga z siebie emocje na wierzch
Cały ten fragment jest bardzo emocjonujący i po prostu czytałam z zapartym tchem...a ostatnie zdanie po prostu mnie zmroziło ...a ponoć wysłałaś go z rancza, żeby nim nie tarmosić? Popatrz, popatrz ADA jak to już nikomu ufać nie wolno....
ADA napisał: | A gdy ten z zaciekawieniem wyjrzał zza matki, serce skoczyło jej do gardła. Nie wierzyła własnym oczom, gdy zobaczyła chłopca. (...) Wiedziała jedno, to dziecko powinno być jej i tylko jej. |
Czekałam na ten moment kiedy Laura spojrzy na Miltona... i teraz ....
To świrka ADA wydobądź z niej wszystko co najgorsze ....ale oszczędź Miltona
Nie mogę uwierzyć, że Joe mógł mieć cień wątpliwości wobec Hoss'a ...bo, że ludzie w mieście gadają to wiadomo nie od dziś, ale Joe? Hoss powinien przetrzepać mu porządnie skórę....
Cały fragment to po prostu esencja emocji miodzio....
****
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:20, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | - Twój brat za każdym razem umierał ze strachu.
-Mnie wystarczy raz – powiedział Joe |
Joe zadowoli się jednym dzieckiem? Może jednak przezwycięży strach...
ADA napisał: | Mały Adam ciągnął za sobą naburmuszonego Tommego. Chłopiec zapierał się jak mógł. Zniecierpliwiony Adam, upewniwszy się, że matka nie patrzy, zajęta rozmową z jakąś panią, dał bratu kuksańca w bok. |
Zabawna, rodzinna scenka - jakże prawdziwa.
ADA napisał: | Przez twarz poczciwego Hossa przeleciała prawdziwa furia. Swymi potężnymi dłońmi schwycił za poły koszuli Małego Joe i prawie uniósł go do góry. |
O tak! Zdenerwowany Hoss potrafił zaszaleć.
ADA napisał: | ... mieszkańcy obstawiają jak zareaguje Adam, gdy się o wszystkim dowie. |
Też jestem ciekawa, choć zakładów stawiać nie będę.
ADA napisał: | - Wierzę ci Hoss – odpowiedział Joe, klepiąc brata po ramieniu i dodał – tylko czy inni ci uwierzą? |
Ci inni - to przede wszystkim Adam.
ADA, fragment bardzo mi się spodobał, czytałam z przejęciem i ogromnym zaciekawieniem. Opis idącego i rozważającego możliwości Adama – niezwykle obrazowy i plastyczny. Ciekawa rozmowa Hossa i Joe na temat koni.
Najbardziej emocjonujące momenty to, moim zdaniem, nierozważne wtargnięcie Adama na ulicę (nawet nie chcę myśleć, co mogło się zdarzyć) i reakcja Laury na małego Miltona. „Wiedziała jedno, to dziecko powinno być jej i tylko jej.” Powiało grozą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:22, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Mada skąd wiesz, że Adam nie wpadł? Ja założyłam, że uległ wypadkowi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:25, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | Uwielbiam kiedy Adam wyciąga z siebie emocje na wierzch
|
Aga, ten zwrot mnie położył na obie łopatki
Jeżeli w opowiadaniu było
"dostając się pod ..." to niestety Adam wpadł pod te konie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 16:27, 15 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:26, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Aga! I kto tu kogo przeraża? Niczego nie zakładam. Łudzę się, dopóki ADA nie napisze czarno na białym. Ostatnio autorki opowiadań kilka razy wpuściły nas w maliny.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Czw 16:27, 15 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:31, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Mada mnie się zdaje, że Adam po to wlazł na ulicę, żeby wpaść i nie zdążyć wrócić, celem zapobiegnięcia, ewentualnemu porwaniu Miltonka
Ewelina w Shreku tchórzliwy osioł mówił, że "swoje lęki nosi jak odzież wierzchnią" ... bardzo mi się to spodobało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:36, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Czyli ... Adam nosi swoje emocje jak odzież wierzchnią Nie ... wyciąga na wierzch To mnie przekonuje jak najbardziej
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 16:37, 15 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:41, 15 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Właśnie Adam nie nosi emocji na wierzchu ....ale jak już wyciągnie na wierzch....jest boski w tym swoim rozemocjonowaniu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|