|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:50, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
To może nie wklejać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:51, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
wypluj te słowa niewiedza jest gorsza niż cokolwiek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:10, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
"Najwyższy czas wyrównać rachunki – pomyślał i wymierzył do rannego z rewolweru, pociągając za spust". Zamarłam z kanapką w ustach. Słowo!
"Nie miał wyrzutów sumienia, bo sumienia już nie miał. A miejsce jego duszy zajęło zło". Bardzo dobre zdanie na określenie podłości tegoż bohatera.
Smutna podróż Bena mam nadzieję z czasem przekształci się w szczęśliwy powrót do domu.
ADA, podoba mi się, jak piszesz. Naprawdę cieszę się, że do nas dołączyłaś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:24, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Mada! Bardzo ci dziękuję za tyle miłych słów. Nie wiem, co powiedzieć ... dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:39, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | " Zamarłam z kanapką w ustach. Słowo! |
Mada o której jesz kolację
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:59, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Różnie bywa z tą kolacją. Jak wracam z ćwiczeń, jestem potwornie głodna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Niki
Przyjaciel Cartwrightów
Dołączył: 14 Lut 2014
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:42, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
ADA to jest... brak słów! Chociaż nie, chyba mam takie jedno - świetne! Niby tarmosisz Waszego Adama, ale na boku obrywa się biednemu Benowi (co osobiście znoszę gorzej...) Czyli na kolejną część będziemy musiały poczekać? Jeżeli będzie tak dobra jak te poprzednie, to warto!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:49, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Niki dzięki! Aga mnie przycisnęła i obiecałam że w środę lub w czwartek pewnie wieczorem coś wkleję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Niki
Przyjaciel Cartwrightów
Dołączył: 14 Lut 2014
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:53, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
No to mogę iść spać spokojnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 1:07, 19 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
***
- Jak mógł nam to zrobić? – krzyczał wściekły Joe kopiąc w stojący obok kominka fotel.
- Uspokój się. To nic nie da – powiedział stanowczo Hoss.
- Łatwo ci mówić. Kłopoty spadają na nas lawinowo. Najpierw Adam, teraz ojciec i jeszcze do tego kradzież dwudziestu sztuk bydła, a ty mi każesz się uspokoić – pieklił się Joe.
- Nie wspominaj imienia Adama – cicho z groźbą w głosie powiedział Hoss.
Z trudem, lecz jednak Joe opanował narastający gniew. Popatrzył na siedzącego, na kanapie brata i równie cicho powiedział:
- Wybacz, ale niepokoję się o ojca. Wiesz, że nie powinien jeździć sam. Doktor Martin wyraźnie zabronił mu dalekich eskapad. Hoss zrozum martwię się …
- Rozumiem Joe, ale Pa jest dorosły i nie potrzebuje naszej opieki.
- Ty już naprawdę nie wiesz, co mówisz. Nasz ojciec jest stary i schorowany. Jeszcze nam tylko tego brakuje, żeby i on zaginął – powiedział Joe, gwałtownie poprawiając drewno w kominku.
- Zmieniłeś się Joe – ze smutkiem powiedział Hoss – dawniej taki nie byłeś.
- Dawniej mieliśmy dom, duży, radosny dom – odpalił Joe.
Zapadła niezręczna cisza. Hoss odłożył na stół gazetę, którą właśnie trzymał w dłoni i powoli wstał.
- Pójdę już do siebie. Zmęczony jestem – powiedział.
- Hoss zaczekaj. To wszystko jest dla mnie takie trudne. Bo widzisz, ja … - głos niebezpiecznie mu się załamał – ja,…ja …
- Co ty Joe? – spytał Hoss
- Nawet nie wiesz jak bardzo za nim tęsknię. Gdyby można było cofnąć czas … Hoss, tamtego dnia wiedziałem, czułem, że wydarzy się coś złego. Dlaczego czekałem całą noc zamiast go szukać – szlochał – nigdy sobie tego nie wybaczę Hoss, nigdy – dodał.
Hoss głęboko poruszony tym nagłym wybuchem brata stał na środku salonu i nie wiedział, co powiedzieć. Zresztą żadne słowa pociechy nic by tu nie dały. Mógł tylko trwać przy bracie i swą obecnością wspierać go w bólu.
***
Starszy lekko zgarbiony mężczyzna w starym, spłowiałym kapeluszu i znoszonym, lecz czystym ubraniu szedł drogą prowadząc za uzdę muła. Tom Cartney, bo to on był, wracał z pobliskiego targu do domu, niezwykle zadowolony. Udało mu się korzystnie sprzedać skóry upolowanych zwierząt. Nie było ich wiele, ale były świetnie wyprawione, nic, więc dziwnego, że i zarobek dostał godziwy. Dzięki temu udało mu się kupić starego muła. Nie był to wszak rączy rumak, ale
w gospodarstwie, jakie prowadził, muł w zupełności mu wystarczy.
- Jeszcze tylko dwie mile i będziemy w domu – uśmiechając się powiedział do zwierzęcia.
Dzień chylił się ku wieczorowi. Cartney przyśpieszył kroku. Chciał zdążyć do domu przed zachodem słońca. Nie mógł przecież pozwolić, żeby jego jedyna córka Adeline niepokoiła się o niego. Nagle potknął się o jakąś dziwną rzecz leżącą na drodze. Zatrzymał się i pochylił nad dziwnym znaleziskiem. Po chwili ze zdziwieniem stwierdził, że na ziemi leży człowiek. Był to mężczyzna około trzydziestoletni, chudy, ciemnowłosy w opłakanym stanie. Cartney zbliżył dłoń do twarzy leżącego, żeby sprawdzić czy żyje. Z niedowierzaniem pokręcił głową i mruknął:
- Niesamowite i ty biedaku jeszcze żyjesz?
W odpowiedzi mężczyzna wydał z siebie cichy jęk.
- I cóż mam z tobą zrobić? No już dobrze, dobrze, przecież cię tu nie zostawię – mruczał do siebie Cartney – mam tylko nadzieję, że nie jesteś jakimś typem spod ciemnej gwiazdy. Widzę, że chce ci się pić. Zaczekaj chwileczkę, zaraz ci dam.
Cartney zdjął z ramienia duży worek, w którym oprócz zakupów, zrobionych na targu miał jeszcze mały podręczny bukłak z wodą i flaszkę doskonałego wina - prezent od starego przyjaciela John Bleada - bez której nigdzie się nie ruszał. Wyjął bukłak, po chwili wahania także butelkę z winem.
- Zobaczymy czy jest naprawdę spragniony – mruknął do siebie Cartney.
Przyklęknął przy mężczyźnie i uniósł mu głowę. Do jego spękanych ust przytknął bukłak. Mężczyzna z widocznym na twarzy bólem przełykał wodę. Zmęczony, na chwilę przestał pić.
- Coś mi się wydaje, że dość już masz tej wody – powiedział i odkorkował butelkę z winem – masz pij, no pij.
Cartney ponownie uniósł głowę nieznajomego i napoił go winem. Mężczyzna otworzył powoli oczy i rozejrzał się wokół, a następnie utkwił swój wzrok w Cartney’u.
- Co, smakowało – powiedział do mężczyzny – to wino starego Johna nawet umarlaka postawi na nogi – zaśmiał się cicho.
Nieznajomy spróbował się również uśmiechnąć, ale ból nie pozwolił mu na to. Cartney uważnie mu się przyjrzał i spytał:
- Możesz mówić? – gdy mężczyzna potaknął głową, Cartney zadał mu jeszcze jedno pytanie – jak się nazywasz chłopcze?
- Adam, Adam Cartwright. Idę do domu, do Ponderosy – powiedział z wysiłkiem.
- Daleko to, a ty w tym stanie nie dojdziesz. Ale nie martw się stary Tom nie pozwoli ci zmarnieć. Zabiorę cię do mojego domu, tylko czy Adeline będzie zadowolona, tego to nie wiem – gderał.
- Adeline? Piękne imię. To pana żona? – spytał zachrypniętym głosem Adam.
- Patrzcie państwo, ożył. Nie, chłopcze, to nie moja żona, to moja córka – odpowiedział z dumą Cartney - i lepiej, żebyśmy się nie spóźnili na kolację, bo będzie wściekła – dodał.
***
Z dnia na dzień pod czułą opieką Cartneyów Adam odzyskiwał siły. Był jeszcze bardzo słaby i nie był w stanie sam wstać z łóżka. Większość dnia przesypiał. Stary Tom mówił, że to dobrze, bo organizm szybciej wraca do zdrowia.
Adam był bardzo wdzięczny swoim gospodarzom za opiekę i gościnę, jednak martwił się, że jest dla nich ciężarem. Cartneyowie wiedząc, co go spotkało, traktowali jego pobyt u siebie, jako rzecz zupełnie naturalną. Adam, mimo to, prosił już parę razy Toma Cartneya, żeby nadał w jego imieniu telegram do Ponderosy. Wyobrażał sobie jak bardzo jego zniknięciem musieli się przejąć ojciec i bracia. To, co prawda tylko kilka dni spóźnienia, ale, po co trzymać rodzinę w niepewności, mówił Cartneyom. Niestety, jak na złość jedyny telegraf w pobliskim miasteczku został uszkodzony przez gwałtowną burzę, która niedawno nawiedziła okolicę i nic nie wskazywało na to, żeby miał być naprawiony w najbliższym czasie. Gdy Adam zdziwiony powiedział, że nie rozumie, jak można żyć bez telegrafu, Tom odpowiedział mu, że przecież dawniej nie było telegrafu i ludzie też żyli, a w ogóle, komu chciałoby się przyjeżdżać na takie pustkowie, żeby naprawić jakieś dziwne urządzenie. Adam jednak nie dawał za wygraną, tak długo męczył Toma, że ten obiecał mu, że jeśli tylko dowie się o kimś, kto będzie wybierał się do któregoś z większych miast to na pewno poprosi go o wysłanie telegramu. Cartneyowi, coś jednak nie dawało spokoju. Z tego, co mówił Adam, wynikało, że napad na niego miał miejsce przed trzema, góra czterema dniami. Jako dokładną datę tego zajścia podał 18 lipca. Jak to mogło być możliwe skoro dzisiaj mamy 20 września – zastanawiał się Tom. Z jego wyliczeń wynikało, że Adam błąkał się po pustyni ponad dwa miesiące, co w żadnym wypadku nie mogło być możliwe. Chciał o tym porozmawiać z młodym Cartwrightem, ale idąc za radą córki odłożył tę rozmowę do czasu, gdy Adam odzyska całkowicie siły.
Tymczasem życie Cartneyów toczyło się z dawna utartym rytmem. Tom większość dnia spędzał w polu i na pastwisku. Nawet, gdy był w domu, to prawie nigdy nie odpoczywał, twierdząc, że zawsze znajdzie się coś do roboty. Tak więc, to na córkę Toma spadł obowiązek opiekowania się Adamem. Adeline traktowała go z ogromną rezerwą. Oczywiście doglądała go, jak najlepiej umiała, ale nie wiedząc, co o nim myśleć, wolała się trzymać na uboczu. Z czasem jednak oswoiła się z obecnością tajemniczego przybysza – jak lubiła go nazywać w myślach – i nawet polubiła jego obecność. Wydawało się, że Adam szybko powróci do zdrowia, jednak czwartego dnia pobytu u Cartneyów nastąpił kryzys. Adam dostał wysokiej gorączki i dreszczy, momentami tracił przytomność i majaczył. Czuwająca przy nim Adeline próbowała mu pomóc, ale gdy okazało się, że domowe sposoby nie pomagają, Tom poszedł po lekarza.
Doktor Klein był z pochodzenia Niemcem i nie był wcale taki mały, jakby na to wskazywało jego nazwisko. Czekało na niego jeszcze wielu pacjentów, dlatego bez większych ceregieli zabrał się do badania Adama. Od czasu do czasu coś pomrukiwał i ze zdziwieniem kręcił głową, wreszcie orzekł, że choroba Adama to wynik skrajnego wycieńczenia organizmu oraz stanu zapalnego, jaki się wdał w paskudne rany, które chory miał na nogach tuż nad kostkami. Zdaniem lekarza te rany bardzo przypominały ślady po krępowaniu sznurem. Zapytał Cartneyów, czy coś o tym wiedzą i gdy usłyszał, że niestety nie, uznał sprawę za niebyłą. Uprzedzając Adeline, że spadnie na nią dodatkowy obowiązek zmiany opatrunków, wyjął z torby maść, którą kazał dwa razy dziennie smarować skórę wokół rany. Dodatkowo zostawił lekarstwo, przykazując podawać choremu do czasu ustąpienia gorączki. Żegnając się z Cartneyami obiecał, że zajrzy do Adama za tydzień.
Jeszcze przez dwa kolejne dni Adam silnie gorączkował. Rzucał się, majaczył i coś wykrzykiwał, z czego z trudem można było zrozumieć pojedyncze słowa: Kane, złoto, przystań, gra. Adeline nie odstępowała go ani na krok. Podawała mu lekarstwo, zmieniała kompresy, podawała picie. Chory pod dotknięciem jej chłodnych, delikatnych dłoni uspokajał się i zapadał w sen. Wreszcie gorączka opadła i Adam poczuł się lepiej. Jego wdzięczność dla dziewczyny nie miała granic, gdy dowiedział się z jakim poświęceniem czuwała przy jego łóżku.
Gdy wreszcie odzyskał na tyle siły, żeby móc samodzielnie poruszać się, chętnie towarzyszył Adeline w codziennych domowych pracach. Z uwagą przyglądał się dziewczynie. Okiem znawcy podziwiał jej zgrabną, wyprostowaną sylwetkę, szczupłą talię, kształtne ramiona i piękną twarz. Lubił jej głos, gdy czytała mu książki i gdy pod wpływem chwilowej emocji śpiewała mu urokliwe piosenki. Była wdzięczną słuchaczką, ale też potrafiła błyskotliwie prowadzić rozmowę. Adam podziwiał jej cięte riposty i poczucie humoru. Czasem dziwił się, jak to możliwe, że na takim pustkowiu żyje panna, która mogłaby być ozdobą największych salonów nie tylko w San Francisco, ale i na całym Wschodnim Wybrzeżu.
Sam nie wiedząc, kiedy uległ jej przemożnemu czarowi. Wszędzie widział jej piękne niebieskie oczy, w których można było dostrzec głębię oceanu oraz długie, gęste kasztanowe włosy. Gdziekolwiek spojrzał widział tylko ją. Nic już nie było ważne, nawet jego koszmary z niedalekiej przeszłości zeszły na dalszy plan. Wiedział tylko jedno - jego prawdziwym przeznaczeniem, jego życiem jest Adeline.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 23:58, 19 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:55, 19 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
"Adeline traktowała go z ogromną rezerwą."
Uśmiałam się mimo oczywiście napięcia.... ale cierpliwie doczekałam rozszerzenie gamy jej uczuć
" i nawet polubiła jego obecność." i powoli Adeline wpada jak śliweczka w kompot
"Okiem znawcy podziwiał jej zgrabną..." co jak co Adaś oko miał
Widzę, że Adaś dozna lekkiego szoku jak się dowie w końcu ile go nie było w domu....
i gdzie Ben? wsiorbnęło go na amen
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:15, 19 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Dobrze, że Adam się znalazł i kiedy się pojawi Ben?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:20, 19 Mar 2014 Temat postu: W przesdionku piekła |
|
|
Adam z piekła trafił do raju i spotkał kobietę swego życia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Niki
Przyjaciel Cartwrightów
Dołączył: 14 Lut 2014
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:45, 19 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Dobrze, że Adam czuje się lepiej... Tylko, że kiedy on zabawia się z tą dziewczyną, w tym samym czasie gdzieś na pustyni, jego biedny, schorowany tata, odchodzi od zmysłów! Adamowi się polepsza, to Ben na tym traci Czekam na kolejną część żeby wszystko się ładnie wyjaśniło Oczywiście nie ma się wyjaśnić już w następnej części, tylko pomału, stopniowo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:33, 19 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Adaś sobie leży, dochodzi do siebie, ocenia okiem znawcy walory figury Adeline, pozwala się pielęgnować, słucha piosenek, a ... jego rodzina po nim rozpacza ... trochę odbiega to od wzorca idealnego syna i brata ... chociaż może biedaczek stracił pamięć? Może Adeline i jej tata nie powiedzieli mu ile czasu minęło i on myśli, że dopiero co wyjechał? Czekam na wyjaśnienia ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|