|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 14:18, 10 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Pora jak to pora, wszystko zależy od punktu widzenia
Mogę zapewnić, ze nikt życia nie straci w najbliższym fragmencie. Szepnij mi może na ucho, jakie masz domysły Może uda mi się powiedzieć coś więcej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:16, 12 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Mimo że okazał się być chamem, prostakiem, który nieuprzejmie potraktował panią Blaze… to dalej chciała z nim porozmawiać. W sumie, to teraz chciała z nim porozmawiać nawet bardziej… łapała się na jakimś niejasnym uczuciu, chęci.. w sumie do czego? Do uratowania grzesznika? |
Bez przesady, przy pani Blaze nawet z anioła wychodzą najgorsze instynkty … a cóż dopiero ze zwykłego kowboja. Jednak uratowanie atrakcyjnego grzesznika to wielka pokusa … dla religijnej kobiety
Cytat: | … rozmówić się z panem Canaday’em odnośnie wizyt w kościele
Cel godny, nikt nie powinien mieć do niej pretensji.
rozmówić się z panem Canaday’em odnośnie zachowania July
To już było mniej pociągające. July Canaday była słodkim dzieckiem, małomównym i bardzo spokojnym. Zresztą w szkółce niedzielnej uczyła się krótko i nie bardzo było o czym mówić. Chyba, że połączy się punkt pierwszy z punktem drugim. |
Od czegoś trzeba zacząć, a potem temat sam się rozwinie
Cytat: | przeprosić za swoje dziwne zachowanie przed kościołem
Choć w sumie przeprosiny należały się komu innemu. Z drugiej strony, pan King już przeprosił i chyba nie było sensu, by jechać do niego z kolejnymi przeprosinami. |
Toż to nie Wirginia City, ale Wersal chyba. Wszyscy wszystkich przepraszają
Cytat: | Odłożyła je do szuflady, wraz z pamiętnikiem. Po chwili namysłu wyciągnęła pamiętnik, wyrwała z niego ostatnią, zapisaną stronę. Złożyła ją w mały kwadracik i schowała do swojej torebki. Nie miała dowodów na to, ze ciotka szpera jej w rzeczach, ale nie chciała prowokować losu. |
Słusznie! Ne jej miejscu też nie ufałabym ciotce
Cytat: | - Za konia, przyzwyczajonego do siodła, ujeżdżonego, można dostać więcej, to prawda – przyznał Adam. – Nie przypominam sobie, byśmy mieli teraz jakieś konie do sprzedania.
- Mamy – Jon wyprostował się dumnie. – Mamy jednego dwulatka. Gotowy o jazdy, jeszcze można go nauczyć nowych sztuczek, tylko w sumie, to chciałem o pozwolenie spytać, ja bym go chętnie przyuczył i… |
A co on taki pracowity i dbający o kieszeń pracodawcy się zrobił. Wredna bestia coś knuje na pewno
Cytat: | - Tato, ale on wie, że zasadniczo to zajmujecie się sprzedażą bydła i drewna? – Naughty przewróciła stronę w książce.
- Och, jestem tego pewien.
- To dlaczego tak mu zależy na sprzedaży jednego konia? – Naughty zmrużyła oczy.
- Zapewne ma w tym jakiś osobisty interes – Adam podrapał się po podbródku. – Może po prostu chce zmienić pracodawcę.
- Pan Canaday chyba by się ucieszył… - Naughty bąknęła pod nosem. |
Bystre dziecko wyczuło intrygę
Cytat: | I wtedy wzrok jego padł na kobietę w paskudnej bluzce w paski. Od tych pasków kręciło mu się w głowie. Ale kobietę poznał. Stała tyłem do niego, wpatrzona jak sroczka w wystawę sklepu. Ale ją poznał, widział ją w kościele. Stara panna. Rosie chyba miała na imię. |
Szkoda, że nie miała bluzki w kratkę. Skojarzyłoby mu się z aresztem i … może nie zaczepiałby jej
Cytat: | - Spokojnie, chciałem się tylko przywitać. Rosie.
- Na imię mam Ruth i proszę mnie puścić. –kobieta szarpnęła się. Silna była, ale słabsza niż on. Zacisnął rękę mocniej na jej ręku, byle tylko te idiotyczne paski nie zaczęły się znowu przemieszczać.
- RRuth, ładniej nawet. Brzydka nawet nie jesteś, nie wyrywaj się tak – przyciągnął ją do siebie. Wolną ręką otarł pot, gromadzący się na czubku nosa.
Kobieta szarpała się, jak ryba na haczyku. | Każda by się szarpała niczym tuńczyk z powieści Hemingway;a … taki zalotnik, to trauma na całe życie
Cytat: | - Jon, uspokój się, na litość – usłyszał znajomy głos. – Ruth, idź już.
Poczuł, ze wzbiera w nim złość. Bolała go ręka, bolała go nawet szczęka. Odemknął z trudem oczy. Ktoś stał, zasłaniając kobietę, odwrócony był do niego bokiem i nie zwracał za bardzo uwagi. Na niego.
Wyciągnął nóż z pochewki przy bucie i wycelował. W plecy.
Też były jakieś znajome. |
Czyli tajemniczy zbawca zna również Ruth i Jona … ciekawe kim on jesr? No właśnie! W czyje plecy zanierza Jon ugodzić nożem? Czy trafi?, Chociaż w tym stanie to mało prawdopodobne
Bardzo ciekawie poprowadzone kolejne wątki. Dużo humoru – przemyślenia Ruth, rozmowa Adama z Jonem, działania Jona po wyjsciu z saloonu też chwilami nieco śmieszą … no i najważniejsze! Czyje to plecy? A całość bardzo dobra i doskonała do czytania
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 15:34, 12 Lip 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 15:08, 12 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Ewelina, serdecznie dziekuje za komentarz O ciąg dalszy postaram się w najbliższym czasie i wtedy na pewno odpowiem na pytanie, czyje są to plecy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 23:45, 13 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
w uzupelnieiu do poprzedniego fragmentu
***
Ruth szarpnęła się rozpaczliwie, czując jak pokryte bliznami palce nieznajomego wpijają się w jej ramię. Jego twarz, czerwona i obrzmiała, nachylała się nad nią, kropelki potu spłynęły z ostrego nosa, znacząc ciemnymi plamami jej bluzkę. Nagle, mignęło jej coś jasnego, nieznajomy puścił jej rękę. Odskoczyła i przed nią wyrósł niespodziewanie, Griff King.
-Jon, uspokój się na litość – syknął zniecierpliwiony. – Ruth, idź już – machnął na nią ręką, dając jej znać, by się pośpieszyła.
Stałą, nie mogąc zrobić ruchu. Griff odwrócił się do niej i delikatnie popchnął, zmuszając ją do ruchu. Ale ruszyć się nie mogła, stałą tylko, z otwartymi ustami i obolałą ręką. Nieznajomy wstawał właśnie, w jego ręku coś błysnęło. Chciała krzyknąć, ale mężczyzna, padł raz jeszcze, powalony nagle przez mężczyznę w ciemnej koszuli.
Ciemnowłosego, wysokiego mężczyznę w ciemnej koszuli.
Aż zdziwiła się, że tak wyraźnie wszystko widzi – drobny wzór na ciemnoszarej koszuli, kraniec wyblakłej, niebieskiej chustki wystający spod kołnierzyka. Siwe nitki włosów na skroniach. Lawendowy kolor oczu.
Wydawało się, że bez większego wysiłku podźwignął on mężczyznę, który ją napastował i wrzucił do stojącego nieopodal koryta z wodą. Sam usiadł wygodnie na krawędzi, wyciągnął nogi, zdjął z szyi niebieska chustkę i zaczął sobie nią owijać obtartą dłoń.
- Jon, i jak? Wytrzeźwiałeś już nieco? – zapytał uprzejmie, nie przerywając czynności.
- Ale… mógł go pan utopić! – zaprotestowała słabo.
Spojrzeli na nią, zarówno pan King jak i pan Canaday – bo pewna była, że to on – jak na małe dziecko.
- Nie utopił się, jak widać – sprostował Canaday, wskazując na ocierającego wodę z oczu zszokowanego mężczyznę.
- Ale… mógł – słabo szepnęła.
Griff prychnął cichym śmiechem.
- Koryto jest raczej płytkie, ale…
- Pożałujesz, zabiję cię – warknął Jon, próbując wstać i plując wodą. – Po co się wtrancasz?
- Chyba jeszcze nie wytrzeźwiał – skwitował Griff.
- Najwyraźniej – Candy szybko skończył wiązać węzełek, pomagając sobie zębami. – Griff, najlepiej będzie, jak…
- Masz ochotę sobie przygruchać kolejną sk… – Jon nie skończył, bo Canaday zanurzył jego głowę w wodzie.
- Pani wybaczy – uśmiechnął się uprzejmie – Ale nasz przyjaciel Jon musi pilnie wytrzeźwieć i chyba musze mu w tym pomóc.
- Bardzo pan uprzejmy – bąknęła.
- Staram się – uśmiechnął się nieco weselej. – Griff, odprowadź panią…
- Pannę. Quirck. Ruth. – wtrąciła szybko.
- Miło mi, Candy. Griff, odprowadź pannę Quirck a ja jeszcze porozmawiam z Jonem.
- Ale…
- Lubisz takie ochłapy, co? Zupełnie jak India, co? – wysyczał nagle Jon. Candy, gwałtownym ruchem, położył go uderzeniem, wyciągnął za kołnierz z koryta i rzucił na ziemię.
- Chyba jednak lepiej będzie, jak zostanę – zaproponował ostrożnie Griff, patrząc uważnie, to na Jona, to na Candy’ego.
Ruth przełknęła z trudem ślinę i wycofała się drobnymi kroczkami przynajmniej o dwa jardy.
- Ja… dziękuję za pomoc – wyszeptała.
- Griff, odprowadź ją – rzucił sucho Candy. – Ja porozmawiam jeszcze z Jonem. Bez dyskusji – spojrzał na Kinga surowo.
Griff prychnął, odwrócił się do Ruth i podał jej rękę.
- Bardzo mi będzie miło – wyjąkała.
Towarzystwo na pewno jej się przyda w drodze, bo miała nieodparte wrażenie, że te ciemne plamki, które wirowały jej przed oczami mogą się rozwinąć w coś gorszego.
***
Jon miał paskudnego siniaka, ciągnącego się od żuchwy po prawą skroń. Rozognione, czerwone otarcia na policzku tylko pogarszały sytuację. Pod prawym okiem widać było kolejne rozcięcie i czerwoną opuchliznę.
Do tego był wściekły. Widać to było.
- Jon, uspokój się, bo zaraz konie ci powiedzą, co myślą o twoich humorach – Griff klepnął Jona lekko po ramieniu.
Mężczyzna spojrzał tylko na niego i wykrzywił się nieprzyjemnie. Rozbita szczęka mocno mu dokuczała.
- Było się wtrancać? – warknął. – Było?
Griffa aż skręciło. Lubił Jona, mimo wszystko. Był samotnikiem, wyrzutkiem, tak jak i on. Kiedy chciał, był sympatyczny. Zjechał kawał świata, miał co opowiadać i umiał opowiadać. Kiedy chciał, był i pomocny. Tylko czasem trafiały mu się gorsze dni, kiedy więcej pił.
Wolał, żeby nie narobił sobie jeszcze większych kłopotów.
- Zostaw Ruth w spokoju…
- A, to z panienką jesteś już po imieniu? – zakpił Jon. – No tak, lepiej szybko się uwinąć, póki jeszcze nie zaczyna myśleć i nie ma pretensji.
- Daj spokój, Jon – żachnął się Griff. – Nie uderzam do niej, nie w moim typie…
- W sumie to za stara jest dla takiego dzieciaka jak ty – Jon szarpnął gwałtownie derkę, wiszącą na ścianie boksu.
- Ale Canaday… on chyba lubi takie ulęgałki, co? – dodał złośliwie po chwili.
- Zostaw, Jon.
- India była taka skrzywiona, bo widać nie umiał sobie z nią poradzić – domyślnie dorzucił Jon.
- Jon, zostaw – Griff powtórzył, z naciskiem.
- Może mu wytłumaczyć, co się robi z kobitą, by była zadowolona, co? Tobie też mogę wytłumaczyć – zaoferował wesoło Jon i spróbował mrugnąć do niego opuchniętym okiem.
Griff skrzywił się. Raczej nie czuł potrzeby wysłuchiwania tego typu rad od Jona.
- Jakby India była moja, to by chodziła jak w zegarku. Nic by nie mówiła, tylko opiekowała się stadkiem dzieci – pochwalił się Jon. – Jak tylko dostanę…
- No właśnie, Jon, co dostaniesz? – usłyszeli zimny głos.
Adam Cartwright założył ręce i wpatrywał się zimno w Jona.
- No ten, dzie… – zająknął się Jon.
- Więc, dostaniesz w ręce kobietę – przerwał mu sucho Adam. – Nie chcę wiedzieć, co jej zrobisz, by chodziła jak w zegarku. Ale cokolwiek miałbyś ochotę zrobić, nie zrobisz tego jako mój pracownik.
- Zaraz, ale tego… - Jon rzucił na ziemię szczotkę.
- Być może nie powinienem tego robić –zastrzegł Adam – ale jeszcze cię nie zwalniam. Pracowałeś dla mnie przez ostatnich kilka lat. Być może nigdy się nie dowiem, ile z Twoich wybryków ukryli Twoi przyjaciele.
- Jakich wybryków…?
- Nie chcę tego słuchać – Adam podniósł rękę, uciszając Jona. – Jestem odpowiedzialny za swoich pracowników. Tym razem, na szczęście, nic się nie stało. Panna Quirck nie wnosi żadnych pretensji…
- Tylko do nie zagadałe…
- Milczeć – poirytował się Adam. – Jeszcze raz usłyszę o czymś takim, zostaniesz zwolniony, i obiecuję, że pracy w tym mieście nie znajdziesz.
- Ale…
- Jon, wystarczy – Griff szepnął.
- A jeszcze jedno – dodał Adam. – Jeszcze jeden komentarz dotyczący Indii, a to, jaki siniak zostawił ci Candy będzie jedynie bardzo przyjemnym wspomnieniem.
Adam wyszedł ze stajni i zapanowała cisza.
- Co wszyscy się tak… – Jon zmełł w ustach przekleństwo i podniósł szczotkę. – Przewrażliwieni jacyś oni. Kieliszek tu i tam, a od razu wszystkim się rzuca na…
- Jon, wystarczy – Griff powtórzył, raz jeszcze.
- Niech mnie zwolni, Locke to bogaty człowiek, za dobrego konia na pewno mnie zatrudni. Albo chociaż dobrze zapłaci.
- Jakiego konia? – Griff podniósł głowę.
- Tego – Jon wskazał na myszatego dwulatka. – Cartwright już się prawie zgodził, mam go tylko odpowiednio wyszkolić.
Griff przegryzł usta. Granny, ulubiony koń Cookie. Dziewczynka będzie niepocieszona.
***
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 23:46, 13 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:56, 14 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Jon chyba się doigra ... no i plecy były Griffa, ale potem i tak wkroczył Candy ... trzeciego nadal nie widać ... obszerniej skomentuję jutro. W każdym razie sobre!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 17:21, 14 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Trzeci potencjalny kandydat może się przeciez pojawić później. Jeżeli wszyscy by się pojawili na początku, to o czym ja bym tutaj pisała?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:26, 15 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ruth szarpnęła się rozpaczliwie, czując jak pokryte bliznami palce nieznajomego wpijają się w jej ramię. Jego twarz, czerwona i obrzmiała, nachylała się nad nią, kropelki potu spłynęły z ostrego nosa, znacząc ciemnymi plamami jej bluzkę. |
Bardzo realistyczny opis. Ruth znalazła się w nie najlepszym położeniu
Cytat: | Nagle, mignęło jej coś jasnego, nieznajomy puścił jej rękę. Odskoczyła i przed nią wyrósł niespodziewanie, Griff King. |
Griff pojawił się niczym prawdziwy rycerz. Ruth może odetchnąć.
Cytat: | Nieznajomy wstawał właśnie, w jego ręku coś błysnęło. Chciała krzyknąć, ale mężczyzna, padł raz jeszcze, powalony nagle przez mężczyznę w ciemnej koszuli. |
O i kolejny bohater się pojawił i zdaje się, że wiem kto to taki
Cytat: | Aż zdziwiła się, że tak wyraźnie wszystko widzi – drobny wzór na ciemnoszarej koszuli, kraniec wyblakłej, niebieskiej chustki wystający spod kołnierzyka. Siwe nitki włosów na skroniach. Lawendowy kolor oczu. |
Spokojnie. To tylko stres. Jedni w takiej sytuacji nic nie widzą, drudzy widzą aż nadto.
Cytat: | - Ale… mógł go pan utopić! – zaprotestowała słabo.
Spojrzeli na nią, zarówno pan King jak i pan Canaday – bo pewna była, że to on – jak na małe dziecko. |
To również objaw szoku.
Cytat: | - Masz ochotę sobie przygruchać kolejną sk… – Jon nie skończył, bo Canaday zanurzył jego głowę w wodzie. |
A to prosiak z bagien! Jeszcze mu mało!!!
Cytat: | - Lubisz takie ochłapy, co? Zupełnie jak India, co? – wysyczał nagle Jon. Candy, gwałtownym ruchem, położył go uderzeniem, wyciągnął za kołnierz z koryta i rzucił na ziemię. |
Brawo Candy! Jon sobie na to zasłużył, jak nikt inny w V.C.
Cytat: | - Griff, odprowadź ją – rzucił sucho Candy. – Ja porozmawiam jeszcze z Jonem. Bez dyskusji – spojrzał na Kinga surowo.
Griff prychnął, odwrócił się do Ruth i podał jej rękę.
- Bardzo mi będzie miło – wyjąkała. |
Ani Ruth ani Jon, jak widać niewiele mają do powiedzenia. Candy postawił sprawę jasno. Wszak sytuacja wymaga rozmowy bez świadków.
Cytat: | Jon miał paskudnego siniaka, ciągnącego się od żuchwy po prawą skroń. Rozognione, czerwone otarcia na policzku tylko pogarszały sytuację. Pod prawym okiem widać było kolejne rozcięcie i czerwoną opuchliznę. |
Piękny widok. Jestem usatysfakcjonowana.
Cytat: | - W sumie to za stara jest dla takiego dzieciaka jak ty – Jon szarpnął gwałtownie derkę, wiszącą na ścianie boksu.
- Ale Canaday… on chyba lubi takie ulęgałki, co? – dodał złośliwie po chwili.
- Zostaw, Jon.
- India była taka skrzywiona, bo widać nie umiał sobie z nią poradzić – domyślnie dorzucił Jon.
- Jon, zostaw – Griff powtórzył, z naciskiem.
- Może mu wytłumaczyć, co się robi z kobitą, by była zadowolona, co? Tobie też mogę wytłumaczyć – zaoferował wesoło Jon i spróbował mrugnąć do niego opuchniętym okiem. |
Tu ciśnienie mi skończyło i urosła ogromna gula! Do Jona kompletnie nic nie dociera. Niestety okazał się prosiakiem z bagien skrzyżowanym z pospolitą gnidą.
Cytat: | - No właśnie, Jon, co dostaniesz? – usłyszeli zimny głos.
Adam Cartwright założył ręce i wpatrywał się zimno w Jona.
- No ten, dzie… – zająknął się Jon.
- Więc, dostaniesz w ręce kobietę – przerwał mu sucho Adam. – Nie chcę wiedzieć, co jej zrobisz, by chodziła jak w zegarku. Ale cokolwiek miałbyś ochotę zrobić, nie zrobisz tego jako mój pracownik. |
Adam doskonale wie, jak poradzić sobie z takim typkiem, jak Jon. Ale, czy to wystarczy, aby go uspokoić? I czy w ogóle Adam powinien dawać mu szansę? Mam spore wątpliwości
Cytat: | - A jeszcze jedno – dodał Adam. – Jeszcze jeden komentarz dotyczący Indii, a to, jaki siniak zostawił ci Candy będzie jedynie bardzo przyjemnym wspomnieniem. |
Piękne słowa i takie bardzo adamowe.
Cytat: | - Niech mnie zwolni, Locke to bogaty człowiek, za dobrego konia na pewno mnie zatrudni. Albo chociaż dobrze zapłaci.
- Jakiego konia? – Griff podniósł głowę.
- Tego – Jon wskazał na myszatego dwulatka. – Cartwright już się prawie zgodził, mam go tylko odpowiednio wyszkolić.
Griff przegryzł usta. Granny, ulubiony koń Cookie. Dziewczynka będzie niepocieszona. |
O, nie tylko nie konika, którego lubi Cookie. Senszen pogadaj z weną. Może wymyślicie, jak pokrzyżować plany temu padalcowi. I, co dalej z Candy’m i Ruth. Bardzo im kibicuję, choć wciąż mi żal Indii. Fragment ciekawie napisany, wciąga i to bardzo. Pozostaje tylko zadać pytanie: KIEDY AUTORKA ZAMIERZA WKELIĆ CIĄG DALSZY?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 22:24, 15 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
ADA, bardzo dziękuję za komentarz :)Porozmawiam z weną, zarowno odnośnie konika jak i następnego odcinka. Oby teraz wena sie wysiliła na cos dłuższego
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:27, 15 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Wierzę, że Twoja wena zaszaleje i już szykuję się na kolejny odcinek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 22:30, 15 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Oby tylko za bardzo nie szalała, trzeba jej pilnować
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:41, 15 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Pozwól jej iść na całość. Jest lato więc odrobina szaleństwa i spontaniczności, jest jak najbardziej wskazana
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 22:43, 15 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
wena uznała to za bardzo kuszące.
Obawiam się, co ona teraz wymyśli...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:47, 15 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Spróbuj jej zaufać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 1:53, 20 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Nagle, mignęło jej coś jasnego, nieznajomy puścił jej rękę. Odskoczyła i przed nią wyrósł niespodziewanie, Griff King. |
To plecy należały do Griffa .. i bardzo dobrze
Cytat: | Aż zdziwiła się, że tak wyraźnie wszystko widzi – drobny wzór na ciemnoszarej koszuli, kraniec wyblakłej, niebieskiej chustki wystający spod kołnierzyka. Siwe nitki włosów na skroniach. Lawendowy kolor oczu. |
Ruth ma oko artysty malarza, do tego jest wujatkowo spostrzegawcza. W każdym razie jeśli Candy dołączył do Griffa, to Jon ma łomot pewny jak w banku
Cytat: | Wydawało się, że bez większego wysiłku podźwignął on mężczyznę, który ją napastował i wrzucił do stojącego nieopodal koryta z wodą. (…) - Jon, i jak? Wytrzeźwiałeś już nieco? – zapytał uprzejmie, nie przerywając czynności.
- Ale… mógł go pan utopić! – zaprotestowała słabo. |
Dlaczego ona kaprysi? Toż to idealne miejsce dla pijanego Jona. Trzeźwego też
Cytat: | Griff prychnął cichym śmiechem.
- Koryto jest raczej płytkie, ale…
- Pożałujesz, zabiję cię – warknął Jon, próbując wstać i plując wodą. – Po co się wtrancasz?
- Chyba jeszcze nie wytrzeźwiał – skwitował Griff. |
Powinni go powtórnie wykampać
Cytat: | Jon miał paskudnego siniaka, ciągnącego się od żuchwy po prawą skroń. Rozognione, czerwone otarcia na policzku tylko pogarszały sytuację. Pod prawym okiem widać było kolejne rozcięcie i czerwoną opuchliznę. |
Opis wręcz rozkoszny
Cytat: | - Milczeć – poirytował się Adam. – Jeszcze raz usłyszę o czymś takim, zostaniesz zwolniony, i obiecuję, że pracy w tym mieście nie znajdziesz.
- Ale…
- Jon, wystarczy – Griff szepnął.
- A jeszcze jedno – dodał Adam. – Jeszcze jeden komentarz dotyczący Indii, a to, jaki siniak zostawił ci Candy będzie jedynie bardzo przyjemnym wspomnieniem. |
Adamowi Jon też podpadł, jeśli grozi pracownikowi nie tylko zwolnieniem, ale i laniem
Cytat: | - Niech mnie zwolni, Locke to bogaty człowiek, za dobrego konia na pewno mnie zatrudni. Albo chociaż dobrze zapłaci.
- Jakiego konia? – Griff podniósł głowę.
- Tego – Jon wskazał na myszatego dwulatka. – Cartwright już się prawie zgodził, mam go tylko odpowiednio wyszkolić.
Griff przegryzł usta. Granny, ulubiony koń Cookie. Dziewczynka będzie niepocieszona. |
No to już wiadomo, co knuje Jon chcąc dokuczyć Cookie i Candy’emu
Wyjaśniła się zagadka pleców. Lubię Griffa i lubię o nim czytać. W porę pojawił się Candy i też dołożył łobuzowi. Jon wydaje się czasem sympatycznym, może kiedyś skrzywdzonym przez los człowiekiem. Trudno mu jednak współczuć, kiedy chce zemścić się na dziecku i obraża zmarłą żonę Candy’ego. Nie potrafię tego usprawiedliwić. Nie wiem, dokąd pogalopuje wena autorki. Mam nadzieję, że zbytnio nie skrzywdzi bohaterów. Tych sympatycznych. Do tego bardzo ciekawe opisy i dobre dialogi. Fajnie się czyta i czeka na wynik … a raczej dalsze losy Ruth. Kogo … a raczej kto stanie na jej drodze … tej życiowej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 9:24, 20 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Ewelina, bardzo dziękuję za ciekawy komentarz
Co do konia; sprzedając go Jon nie chce dokuczyć Cookie. On po prostu chce sprzedać konia i coś zarobić przy tej okazji. To po prostu interes, ktory wydaje się być całkiem okazyjny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|