|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 12:45, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Bardzo wam dziękuję za przemiłe komentarze
Mada Cytat: | Tymczasem Will może skręcić nogę i Laura nie będzie miała z kim tańczyć. |
tak Mada, skręcić
ADA Cytat: | Nie wiem, jak koleżanki, ale ja jestem usatysfakcjonowana tym opisem |
bardzo mnie to cieszy
Cytat: | Wychodzi mi, że albo są spokrewnieni ze sobą, albo jeden drugiemu ukradł tożsamość. |
jedno z dwóch
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:15, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: |
Genevive przewracała się bezsilnie z boku na bok. Męczył ją wstyd, który nie pozwalał jej zasnąć, podobnie zresztą jak ból głowy, który się pojawił po długim płaczu. Teraz leżała, widząc w lustrze swoje zapłakane odbicie – i cierpiała podwójnie. |
Niby jej nie wierzę, ale...
senszen napisał: |
...w odruchu niezwykłej szczerości przyznała – przed samą sobą – że od chwili wyjazdu z san Francisco nie powiedziała ani jednego rozsądnego słowa. |
...wyciągnęła prawidłowe wnioski. Jest nadzieja czy nie? Jest jeszcze Adam.
senszen napisał: |
- Czy on nie ma za dużej głowy tato? – zainteresowała się Cookie.
- Skądże. – Candy roześmiał się cicho. – To normalne, że źrebak ma dużą głowę i długie, miękkie pęciny. Zwykle wtedy wyrasta na ładnego konia. |
Sceny Candy'ego i Cookie wypadają ciepło i rozczulająco.
senszen napisał: |
Kolejna fontanna piasku wzbiła się w powietrze, poprzedzona obłokiem lekkiego kurzu. Czekoladowo-szary koń zarzucił srebrną grzywą. Wszystkie mięśnie miał napięte, ciemne, łzawe oczy lśniły wśród jaśniejszych plam na smukłym pysku. Wierzgał on niespokojnie, podrzucając co chwila grzywę, wspinając się na zadnie nogi, prezentując smukłe pęciny. Pozostałe konie, nie mniej zgrabne, były znacznie spokojniejsze. Krążyły po terenie, szukając pojedynczych kępek trawy. |
Opisy zjawiskowe.
senszen napisał: |
- Nie możesz tego zrobić. – wydusiła.
- Dlaczego? – roześmiał się głośno.
- To nie jest zajęcie dla ciebie. Ktoś inny powinien się tym zająć. – wysoko podniosła głowę, próbując mu spojrzeć w oczy.
- Lauro, spokojnie. – przytrzymał ją za podbródek. – To bardziej jak zabawa, wiem co robię, nic mi się nie stanie.
- Dlaczego mnie nie słuchasz? – zapytała rozżalona. – Jutro jest potańcówka…
- Słucham, daj spokój Lauro. Zachowujesz się dziecinnie. – Will poirytował się. |
Ciekawe czy Will często się irytuje.
senszen napisał: | ...Peggy Dayton, stojąca na najniższym szczeblu ogrodzenia, wyprostowana, chłonąca całą sobą widowisko. Jasne włosy wysypywały się jej spod szarego kapelusza i spadały na ramiona obleczone w zieloną koszulę. Była zarumieniona, podekscytowana.
Tuż obok niej stał w pozornie spokojnej pozie Griff, gryzący jabłko. Miał za zadanie pilnować dziewczyny – żeby nie spadła z ogrodzenia, lub też, żeby w odpowiednim momencie uskoczyła. |
Peggy chyba została znaleziona w kapuście, nijak nie widzę podobieństwa do Laury Pomyślałam sobie niewinnie, że Peggy i Griff....
senszen napisał: |
A po biało-różowym piasku tańczył czekoladowy, szaro nakrapiany koń. Zarzucał on srebrną grzywą, wspinał się na tylne nogi, niemal kładł się na ziemi – a jeździec dalej siedział w siodle, trzymając się mocno wysokiego łęku, balansując ciałem. Czarno ubrany mężczyzna usiłował narzucić swoją wolę zwierzęciu. Śmiał się przy tym. Śmiał się, ilekroć koń wykonał gwałtowniejszy ruch, śmiał się, ilekroć koń przyśpieszał. Śmiał się, ilekroć koń kierował się w stronę wypalonych w słońcu, białych prawie, desek korralu. |
Obłędny kolejny opis Senszen.
senszen napisał: |
Mężczyzna, który jeszcze przed chwila żywo gestykulował, oniemiał, ręce mu opadły, źrenice rozszerzyły się z przerażenia. |
Hm, coś jest na rzeczy tylko co?
W ciszę, która zapanowała wdarł się przerażone krzyki ludzkie, trzask łamanych drzew i głośne rżenie koni. [/quote]
A tu? Dowiemy się co się stało? Pewnie dowiemy tylko kiedy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 14:30, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Hm, coś jest na rzeczy tylko co? |
Cytat: | A tu? Dowiemy się co się stało? Pewnie dowiemy tylko kiedy? |
Na oba te pytania postaram się odpowiedzieć w kolejnym odcinku... Tylko powinnam najpierw nieco poczytać na temat medycyny XIX wieku... a ostatnio opornie mi idzie wyszukiwanie informacji
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:39, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Mnie z reguły nie idzie wyszukiwanie informacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 14:42, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Mnie z wyszukiwaniem nie idzie zwykle tak strasznie, gorzej z umieszczeniem w tekście Wczoraj męczyłam się w wyszukiwaniem informacji na temat źrebaków
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:46, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Ja jak zaczęłam o tym kaktusie czytać, to wolałam odpuścić wstawianie. To też trzeba umieć zgrabnie w tekście. Scena ze źrebaczkiem wyszła Ci bardzo zgrabnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 14:49, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Jeżeli byś chciała coś poczytać o meskalinie to mogę ci polecić "Drzwi percepcji" Huxley'a. On tam opisuje działanie meskaliny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:55, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Też przemknął mi ten tytuł, ale kiedy czytać, kiedy, kiedy...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 14:55, 18 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucy
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bytom, Górny Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 1:09, 19 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Piękne opisy koni; Cookie milutka; a na końcu - dramat!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 16:41, 24 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
***
W niewielkiej kuchni w Ponderosie zgromadziły się kobiety z miasta, kończące przygotowane wcześniej na letnią potańcówkę, smakołyki. Podekscytowane kręciły się między kuchnią a przygotowanymi na podwórzu stołami.
Annie Gordon pomagała Indii w wiciu wieńców i zawieszaniu girland. Obie były milczące, zamyślone. Cookie siedziała obok matki i usiłowała sama zapleść wianuszek ze stokrotek. Drobne białe kwiatki nie chciały się układać w wianuszek – rozkładały się nierówno, wyglądały zresztą na nieco wymięte. Cookie spojrzała na swoją mamę, dziwnie smutną i zamyśloną i szybko wrzuciła nieudany wianuszek pod ławkę. Uśmiechnęła się do zbliżającej się pani Quintal.
- Jaki słodki maluszek! – wykrzyknęła Laura Quintal. – taka śliczna mała laleczka!
India spojrzała na nią trochę nieuważnie i podziękowała bladym uśmiechem.
- Indio, kochana, nie powinnaś się tak przejmować. – Laura usiadła z rozmachem między Indię a Annie i poklepała Indie po ramieniu. – Nie pierwszy to raz na pewno coś takiego się zdarzyło i nie ostatni!
- Wiem, tylko…
- Pamiętam doskonale jak Flesh Young spadł z konia. – przerwała jej w pół słowa. – Leżał nieprzytomny przez niemal tydzień… Teraz wszystko jest w najlepszym porządku, co prawda wszystko trzeba mu powtarzać przynajmniej dwa razy. Czy też i pięć… Ale i wcześniej nie należał do szczególnie bystrych.
India pobladła lekko.
- Nic się nie stało… Panowie się tylko nieco… - usiłowała coś powiedzieć.
- A pamiętasz może Ivory’ego Buncha? – wtrąciła pani Cooper. – Też spadł z konia, wszystko wydawało się być w porządku. Stracił przytomność, ale się szybko obudził… Ale potem… Zupełnie się zmienił. Zrobił się potwornie agresywny. Kiedyś podobno wziął siekierę i zaczął rąbać świeżo upieczony placek. – dodała.
- Dobrze wiesz, że Emily Bunch nie piecze najlepiej. – wtrąciła rozbawiona pani Quintal. – Może rzeczywiście był to jedyny sposób na pokrojenie tego placka. Ale przypomniałaś mi o Paulu Cashidy… W czasie bójki dostał mocno w głowę… On się bardzo uspokoił. Jego żona pewnie była zachwycona. W miesiąc po tej bijatyce zupełnie go odzwyczaiła od chodzenia do saloonu… Oczywiście nie mówię, kochana, że TY musisz jeszcze odzwyczajać Candy’ego od takich rozrywek. – zwróciła się do Indii. – Musze powiedzieć, ze znakomicie go sobie wychowałaś. Zna swoje miejsce…
India oniemiała.
- Od kiedy jesteście małżeństwem zmienił się całkowicie. Przestał być taki beztroski, radosny, przestał się rozglądać z szerokim uśmiechem za każda ładą buzią… No i nie chodzi do saloonu… Przynajmniej nie w tym mieście. I nie tak często.
- Choć muszę powiedzieć, że ostatnio widziałam, jak szeroko uśmiechnięty wita się z dwiema takimi… - zauważyła rozbawiona pani Crawford. – Moja droga… taki uśmiech… Na MÓJ widok nigdy się tak nie uśmiechał!
- Niemniej jednak, bardzo się zmienił od chwili małżeństwa… Zupełnie stracił tą bezmyślną, nieuzasadnioną wesołość. - z naciskiem powtórzyła pani Quintal. – A wracając do Paula Cashidy… jego żona w końcu może być spokojna. Paul siedzi teraz w domu, nie rusza się do miasta o ile żona mu nie pozwoli… Ale nie wiem czy wiecie, ale Gideon Mirt, po tym jak miał wypadek na wyrębie… Przestał w ogóle rozmawiać z żoną, przestał się interesować swoim dzieckiem i… Stał się bardzo żywiołowym człowiekiem. Przerażająco beztroski. Pije, bierze udział w pojedynkach… chodzi też do pałacu Julii… - przynajmniej tak słyszałam.
- Wesoły mężczyzna to trzpiot. – z potępieniem wtrąciła pani Cooper. – Świat to nie jest miejsce do śmiechu, radości, beztroski… Pożycie małżeńskie to zobowiązanie, o którym mężczyzna nie ma pojęcia. – dodała, ucierając energicznie migdały w moździerzu.
- Ale jakoś wszystkie panie macie mężów. – wtrąciła spokojnie Annie Gordon. – Przedziwnie kryształowych, jak tak was posłuchać. – uzupełniła złośliwie.
Indii zrobiło się gorąco.
- Myślę, że warto zakończyć tą rozmowę. – wtrąciła pośpiesznie.
- Ależ dlaczego? – zainteresowała się Laura Quintal. – Czyżbyś miała coś do zarzucenia naszym mężom, kochana? – obróciła się do Annie.
Zapanowało ciężkie milczenie. Annie patrzyła na swoje ręce, Laura wbijała w nią mało przyjazne spojrzenie.
- Starczy. – India wstała. – Panie wybaczą, ale ta dyskusja nie ma sensu.
- Tym bardziej, że ostatnio widziałem jak Frank Quintal siedział, trzymając na kolanach wielką paprotkę i śpiewał „Dziesięciu małych Indian”. – wtrącił Griff, podchodząc bliżej. – Miał w sobie bardzo wiele radości życia, zapewniam! Indio, miałem chyba wam pomóc w wieszaniu czegoś?
***
Potańcówka była spokojna, niemal nudna w porównaniu z pozostałymi zabawami tego lata. Mimo pogodnego, jasnego wieczoru, urokliwych wieńców z kwiatów i girland z zielonych liści i traw – brakowało jej pewnego uroku. Wszyscy sprawiali wrażenie, jakby chcieli jak najszybciej zakończyć zabawę, uciec do swoich domów.
Zabawa szybko się zakończyła, niedługo po tym, jak goście rozjechali się do swoich domów, rozszalała się wichura, powietrze naelektryzowało się w oczekiwaniu na burzę.
India przysiadła na blacie biurka i leniwym, zmęczonym ruchem rozplątywała warkocze. Na podołek spadły jej przywiędłe stokrotki, które wplotła we włosy. Wzięła je do ręki i westchnęła.
Kiedy Will Cartwright stracił w końcu panowanie nad koniem, koń runął na ogrodzenie – akurat tam, gdzie siedział Candy. I od tej chwili już nie mogła się na niczym skupić. Nie potrafiła sobie przypomnieć jakim cudem jej nic się nie stało, jakim cudem zdołała uskoczyć… Widziała tylko połamane drewniane pale i wzbijający się obłok kurzu.
Na szczęście, lekarz szybko przyjechał – jeszcze szybciej obudził się Candy. Obolały, z rozciętą głową… Ale cały i trochę zły. Will Cartwright dla odmiany obudził się w wyśmienitym humorze, pełen werwy, rozbawiony całym zdarzeniem… i ze złamaną nogą.
Wiatr uderzył w okna, dzwoniąc szybami. Spojrzała nieprzytomnie. Za oknami było ciemno, pierwsze krople deszczu pojawiły się na szybkach, tworząc mokre zacieki. Deszcz szybko się wzmagał, wartko spływając po gładkich powierzchniach. Porywane wiatrem drobne szyszki stukały o dach.
W ciemności zobaczyła drobny, chyboczący się jasny punkt przy stodole, której ciemny zarys ledwo widziała. Szarpana przez wiatr, niespokojnie chybocząca się lampa, którą musiał zostawić ostatni wyjeżdżający.
Niepewnie zaczęła obrywać płatki trzymanej w ręku stokrotki.
- Iść po lampę, nie iść… - mruczała pod nosem. – Jest mokro, deszcz leje… iść, nie iść…
Błysnęła błyskawica, nad jej głową przetoczył się grzmot. Szyby zadzwoniły.
Wzdrygnęła się.
- Burza jest… leje… - powtórzyła sobie
I w tym momencie, jednocześnie z głośnym odgłosem wybuchu ujrzała kaskadę szkła, które, błyszcząc złotymi i czerwonymi krawędziami wypadało z okna.
Dygotała, niezdolna do zrobienia ruchu. W uszach jej dzwoniło. Wiatr zacinał, deszcz lał się do na biurko i podłogę. Szkło leżało na podłodze, na biurku, na jej ramionach, na materiale spódnicy, połyskując lekko na kremowym tle, migocąc wciśnięte w białą koronkę.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 12:53, 25 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:52, 24 Sty 2015 Temat postu: Pióro strusia |
|
|
Nie do wiary -Zorro złamał nogę .. i jest w dobrym humorze ?
Te baby rzeczywiście wiedziały jak pocieszyć Indie..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:01, 24 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | W niewielkiej kuchni w Ponderosie zgromadziły się kobiety z miasta, kończące przygotowane wcześniej na letnią potańcówkę, smakołyki. Podekscytowane kręciły się między kuchnią a przygotowanymi na podwórzu stołami. |
Zaczyna się uroczo.
senszen napisał: | - Pamiętam doskonale jak Flesh Young spadł z konia. – przerwała jej w pół słowa. – Leżał nieprzytomny przez niemal tydzień… Teraz wszystko jest w najlepszym porządku, co prawda wszystko trzeba mu powtarzać przynajmniej dwa razy. Czy też i pięć… Ale i wcześniej nie należał do szczególnie bystrych. |
Ale ją pocieszyła!
senszen napisał: | - A pamiętasz może Ivory’ego Buncha? – wtrąciła pani Cooper. – Też spadł z konia, wszystko wydawało się być w porządku. Stracił przytomność, ale się szybko obudził… Ale potem… Zupełnie się zmienił. Zrobił się potwornie agresywny. Kiedyś podobno wziął siekierę i zaczął rąbać świeżo upieczony placek. – dodała. |
Znakomity przykład. Z pewnością poprawił samopoczucie Indii.
senszen napisał: | - Od kiedy jesteście małżeństwem zmienił się całkowicie. Przestał być taki beztroski, radosny, przestał się rozglądać z szerokim uśmiechem za każda ładą buzią… No i nie chodzi do saloonu… Przynajmniej nie w tym mieście. I nie tak często. |
Coraz lepiej.
senszen napisał: | - Choć muszę powiedzieć, że ostatnio widziałam, jak szeroko uśmiechnięty wita się z dwiema takimi… - zauważyła rozbawiona pani Crawford. – Moja droga… taki uśmiech… Na MÓJ widok nigdy się tak nie uśmiechał! |
Wstrząsająca dawka informacji.
senszen napisał: | - Ale jakoś wszystkie panie macie mężów. – wtrąciła spokojnie Annie Gordon. – Przedziwnie kryształowych, jak tak was posłuchać. – uzupełniła złośliwie. |
Nareszcie jakiś rozsądny głos.
senszen napisał: | - Tym bardziej, że ostatnio widziałem jak Frank Quintal siedział, trzymając na kolanach wielką paprotkę i śpiewał „Dziesięciu małych Indian”. – wtrącił Griff, podchodząc bliżej. – Miał w sobie bardzo wiele radości życia, zapewniam! |
Dobre!
senszen napisał: | Na szczęście, lekarz szybko przyjechał – jeszcze szybciej obudził się Candy. Obolały, z rozciętą głową… Ale cały i trochę zły. Will Cartwright dla odmiany obudził się w wyśmienitym humorze, pełen werwy, rozbawiony całym zdarzeniem… i ze złamaną nogą. |
Zdumiewające … Cieszy go złamana noga czy rozcięta głowa Candy’ego? A może połamane ogrodzenie?
senszen napisał: | I w tym momencie, jednocześnie z głośnym odgłosem wybuchu ujrzała kaskadę szkła, która, błyszcząc złotymi i czerwonymi krawędziami wypadała z okna. |
Mocne zakończenie.
Senszen, nastawiałam się na obecność Candy'ego w zakończeniu, a tu TAKA niespodzianka. Biedna India nie może narzekać na brak wrażeń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:45, 24 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Senszen napisał: | - Indio, kochana, nie powinnaś się tak przejmować. – Laura usiadła z rozmachem między Indię a Annie i poklepała Indie po ramieniu. – Nie pierwszy to raz na pewno coś takiego się zdarzyło i nie ostatni! |
Nie mam zaufania do osób poklepujących po ramieniu i twierdzących, że nic się nie stało
Senszen napisał: | - Pamiętam doskonale jak Flesh Young spadł z konia. – przerwała jej w pół słowa. – Leżał nieprzytomny przez niemal tydzień… Teraz wszystko jest w najlepszym porządku, co prawda wszystko trzeba mu powtarzać przynajmniej dwa razy. Czy też i pięć… Ale i wcześniej nie należał do szczególnie bystrych. |
Można tylko współczuć Indii. Nie ma jak "taktowne" pocieszanie. Chociaż dobrze, że pani Quintal nadmieniła, iż Young "nie należał do szczególnie bystrych", bo w przeciwnym razie naprawdę można byłoby załamać się.
Senszen napisał: | - Starczy. – India wstała. – Panie wybaczą, ale ta dyskusja nie ma sensu.
- Tym bardziej, że ostatnio widziałem jak Frank Quintal siedział, trzymając na kolanach wielką paprotkę i śpiewał „Dziesięciu małych Indian”. – wtrącił Griff, podchodząc bliżej. – Miał w sobie bardzo wiele radości życia, zapewniam! Indio, miałem chyba wam pomóc w wieszaniu czegoś?
|
India powinna wcześniej zakończyć tę rozmowę. Niepotrzebnie tylko zdenerwowała się. Uwaga Griffa niezwykle błyskotliwa
Senszen napisał: | Potańcówka była spokojna, niemal nudna w porównaniu z pozostałymi zabawami tego lata. Mimo pogodnego, jasnego wieczoru, urokliwych wieńców z kwiatów i girland z zielonych liści i traw – brakowało jej pewnego uroku. Wszyscy sprawiali wrażenie, jakby chcieli jak najszybciej zakończyć zabawę, uciec do swoich domów. |
Niby wszystko w porządku, a jednak goście chcą jak najszybciej wynieść się z tej urokliwej potańcówki. Tak jakby coś wisiało w powietrzu
Senszen napisał: | Kiedy Will Cartwright stracił w końcu panowanie nad koniem, koń runął na ogrodzenie – akurat tam, gdzie siedział Candy. I od tej chwili już nie mogła się na niczym skupić. |
To całkiem zrozumiałe. Każda na jej miejscu byłaby zdenerwowana.
Senszen napisał: | Na szczęście, lekarz szybko przyjechał – jeszcze szybciej obudził się Candy. Obolały, z rozciętą głową… Ale cały i trochę zły. Will Cartwright dla odmiany obudził się w wyśmienitym humorze, pełen werwy, rozbawiony całym zdarzeniem… i ze złamaną nogą. |
Dobrze, że tylko tak się skończyło. Will ze złamaną nogą na pewno nie wzbudzi zachwytu żony. To się Laura nagada.
Cytat: | Wiatr uderzył w okna, dzwoniąc szybami. Spojrzała nieprzytomnie. Za oknami było ciemno, pierwsze krople deszczu pojawiły się na szybkach, tworząc mokre zacieki. Deszcz szybko się wzmagał, wartko spływając po gładkich powierzchniach. Porywane wiatrem drobne szyszki stukały o dach. |
Piękny opisy, jak zresztą wszystkie w Twoim opowiadaniu. Słychać, jak wiatr i deszcz uderzający w okna. Wystarczy przymknąć oczy, żeby to wszytko zobaczyć.
Senszen zakończyłaś wręcz wybuchowo. Tym bardziej jestem ciekawa, co będzie dalej. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania spokojny, poetyczny, malowniczy, a w finale zawsze dzieje się coś takiego, że czeka się z niecierpliwością na ciąg dalszy. Tak więc czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucy
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bytom, Górny Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:10, 24 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Rozmowy pań bardzo prawdziwe; tak, niektórzy potrafią podnosić na duchu!
Will i Candy ranni! A końcówka znów denerwująca, doskonale budujesz napięcie i oczekiwanie na następny odcinek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:13, 24 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Takie babki naprawdę potrafią podnieść ciśnienie. Szkoda, ze India musiała ich wysłuchiwać.
Mam nadzieję, że to wybite szło nie zrobiło krzywdy Indii.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|