www.bonanza.pl

[Aga]

nie mam pojęcia o czym mówisz naprawdę

[Camila]

Wychodzi na to, że miałam tylko takie wrażenie

[Aga]

no... pisz, mieszaj, wydobądź z Willa czyste zło

[Camila]

Dobrze wiedzieć

[zorina13]

Skąd u was taka niecheć do Willa ?

[Aga]

jaka tam niechęć pobudzam koleżanki wyobraźnię

[Camila]

Nie pobudzaj mi jej tak intensywnie, bo się zaczynam się bać co jeszcze wymyślę

[Aga]

nie pękaj koleżanko wyobraźnia to potęga
zobaczysz co ja szykuję Adasiowi

[Camila]

Ty go przeczołgasz na wszystkie strony

[Aga]

bo u Was to ona ma za lekko

[Camila]

Ale żeby aż tak

[Camila]

W tym samym czasie w areszcie w Gunhill pojawiła się śliczna drobna blondynka o błękitnych jak niebo oczach.
- Tatku, przyniosłam ci obiad.- podając mu koszyk cichszym głosem zapytała- Czy to jest ten człowiek, który porwał tą dziewczynę?
- Witaj Liz. Tak, ale czemu tak o niego wypytujesz?
- Zwyczajnie z ciekawości, a po za tym nie spodziewałabym się czegoś takiego po kimś takim jak on.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że ten przestępca ci się podoba. Ten człowiek porwał żonę własnego kuzyna i do tego ona jest w ciąży, więc zapomnij.
- Przecież ja nie o tym, ale każdy może popełnić błędy. Pójdę już. Do widzenia panu- serdecznie się do Willa uśmiechając.
Liz coraz częściej pojawiała się w areszcie i spędzała długie godziny na rozmowach z Willem, który dzięki niej zrozumiał, że postąpił jak idiota i mógł narazić życie Alicji. W jego myślach pojawiła się iskierka nadziei, że kiedyś naprawi swoje błędy, ale teraz najważniejsze były dla niego spotkania z Liz i to jak bardzo ją polubił…
Trzy lata później. Więzienie w Teksasie. Will już od jakiegoś czasu odliczał dni kiedy stąd wyjdzie i będzie mógł znowu zobaczyć Liz, ale zastanawiał się czy ona nadal chce go widzieć .
Przed bramą czekała na niego Liz, która momentalnie znalazła się w jego ramionach. Była w bladoróżowej muślinowej sukience i słomianym kapeluszu.
- Myślałem, że nie chcesz mnie już widzieć. Kiedy nie odpisałaś na ostatni list.
- Głuptasie chciałam ci zrobić niespodziankę. A niby dlaczego miałabym cie nie chcieć oglądać. Zrobiłeś kiedyś złą i do tego głupią rzecz, ale za nią odpokutowałeś i to było w tamtym życiu. Pamiętasz obiecałeś mi, że coś zrobisz jak wyjdziesz.
- Że pojadę do Ponderosy, ale chciałem znaleźć sobie pracę, a potem tam pojechać.
- Już widzę jak tam pojedziesz- stwierdziła z lekkim wyrzutem w głosie.- Jedziemy jeszcze dzisiaj i nie wymawiaj się, że nie, bo się obrażę…
Dwa tygodnie później Will razem z Liz pojawili się w Virginia City, gdzie spotkali całą rodzinę.
- Adam- szturchając brata Joe- zobacz toż to Will.
-Ta, ale skąd on się tu wziął i do tego jeszcze z kobietą.
- Dzień dobry.- powitał ich Will- Jesteście pewnie nie zadowoleni widząc mnie tutaj. I nie dziwię się wam, ale przyjechałem żeby powiedzieć, że zrobiłem wtedy naprawdę coś złego i przeprosić za to.
- Masz rację, że nie jestem szczęśliwy na twój widok, ale masz prawo być tam gdzie chcesz- stwierdził Adam.
- Przepraszam panów, ale możecie mnie i pozostałych nie traktować jak powietrze- złośliwie przypomniała im Liz.
- Właśnie braciszku pani ma rację- wtrącił za nią Joe słodko się do niej uśmiechając- Może mam Will ja przedstawisz.
- To Liz Mackenzie, moja przyszła żona.
Słuchający go Cartwrightowie w tej chwili pobladli jak ściana.
- Czy pani jest rodziną z szeryfem z Gunhill- krztusząc się wybąkał Adam.
- Tak. Jestem jego córką.

[Aga]

uuu a czemuż tak pobladli?? Adam i jego nieskazitelni bracia coś przeskrobali

[Camila]

A gdzie tam oni nic nie przeskrobali?

[Aga]

więc skąd ten blady strach