Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nieudane oświadczyny
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 22:26, 17 Lip 2014    Temat postu:

Cytat:
Ależ one w swoim bezsensie mają sens..


mówisz Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:27, 17 Lip 2014    Temat postu:

...mówię Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:27, 18 Lip 2014    Temat postu:

a ja raczej sądzę, że tak Very Happy Wink

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Pią 17:27, 18 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 18:02, 18 Lip 2014    Temat postu:

*************

- Jesteś pewna kochanie, że nie chcesz wody?
- Jestem pewna.
- Poduszki? Otworzyć okno?
- Jestem pewna. – zaśmiała się cicho.

Mężczyzna przeczesał dłonią grzywkę i rozejrzał się po pokoju.

- Na pewno niczego nie potrzebujesz?
- Na pewno Joe, niczego nie potrzebuje. – Alice uśmiechnęła się miło.
- A jak się czujesz? – zapytał z troską, niepewnie.
- Doktor kazał mi leżeć, więc leżę. – spokojnie powiedziała. – Nie narzekam.

Joe spojrzał na nią uważnie. Była blada, miała podkrążone oczy. Ręce złożone spokojnie na brzuchu – lekko spuchnięte. Wyglądała na zmęczoną.

- Jesteś piękna, mówiłem Ci to?
- Mogłeś wspomnieć. – odpowiedziała radośnie.
- I bardzo Cię kocham.

Uśmiechnęła się do niego ciepło.


************

- Witajcie kowboje. – Agnes podeszła do Candy’ego i Adama siodłających konie. Hoss ładował właśnie narzędzia na wóz. Skończyli już pracę i zbierali się do odjazdu.
- Chciałam wam bardzo podziękować za waszą pomoc, bardzo się napracowaliście…
- Zawsze chętnie pomagamy naszym sąsiadom, Agnes. – Adam uśmiechnął się uprzejmie.

Agnes spojrzała szybko na jego obrączkę i odpowiedziała tak samo uprzejmym uśmiechem. Mocno uścisnęła podaną mu rękę.

- Panie Cartwright. – zwróciła się do Candy’ego. – Canaday.

Spojrzał na nią zdziwiony i roześmiał się.

- Canaday to moje nazwisko.
- Naprawdę? – zdziwiła się. – Chyba nie masz na imię Candy?

Zaśmiał się znowu i nie odpowiedział; podał jej rękę.

- Zawsze będziecie tu mile widziani. – powiedziała, uśmiechając się do niego zalotnie.
- Ktoś na pewno jeszcze do ciebie zajrzy. – zapewnił ja Hoss. – Przecież nie zostawimy cię tutaj samej.
- A jeżeli kiedyś byś potrzebowała pomocy – przyjedź do Ponderosy. – powiedział Adam.

Wszyscy trzej uchylili kapeluszy – i odjechali.
Agens westchnęła lekko, podążając spojrzeniem za jeźdźcami. Ich sylwetki szybko nikły w ostrych promieniach słońca.


*************


Ben wyszedł z banku i spojrzał szybko w niebo – słońce świeciło ostro, rozbielając wszystkie kolory, jednocześnie mocno akcentując wszelkie kontury. Szybko nałożył kapelusz i naciągnął go lekko na oczy.

- Witam panie Cartwright. – Ben usłyszał grobowy głos.

Odwrócił się i lekko ukłonił.

- Witam pani Blaze. Podobno chciała pani ze mną rozmawiać… - zakaszlał lekko ze zdenerwowaniem.
- Owszem, trzy dni temu. – chłodno zwróciła mu uwagę. – Ale rozumiem, że był pan zajęty, zapewne bardzo pan się martwi o najmłodszego syna i synową? – jej głos był już współczujący i bardzo słodki.

Ben spojrzał na nią z zaskoczeniem.

- Szczerze współczuję, czy naprawdę nie ma już nadziei? – zapytała, a Ben poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej.
- Trzeba jednak pamiętać, że są młodzi, jeszcze mają…

Ben miał wrażenie, że po karku spływa mu lodowata woda a przed oczami zaczynają wirować czarne płatki.

- Bardzo dziękuję pani za rozmowę i współczucie. – wyjąkał - Skontaktuję się później…

Odwrócił się, zostawiając ją zdumioną przed budynkiem banku i oddalił się szybko w kierunku domu doktora Martina.

Kiedy wszedł do jego gabinetu, oddech niemal rozsadzał mu piersi.

- Ben! – krzyknął cicho Paul. – Co się dzieje? Usiądź, proszę…

Ben usiadł posłusznie w fotelu, czyjaś ręka złapała go za nadgarstek.

- Spokojnie, oddychaj spokojnie… Wszystko jest w porządku, musisz się tylko uspokoić…
- To nigdy nie jest łatwe. – jęknął on. – Czy możesz mi coś powiedzieć?
- Co takiego? – zapytał zdezorientowany lekarz. Patrzył na niego uważnie, oceniając jego bladość i zdenerwowanie.
- Co z moja synową? Co się stało, wiem, że leży i… dziecko…
- Alice? – upewnił się Martin.

Ben kiwnął głową.

- Alice powinna leżeć, ale nic na razie się nie dzieje… dziecku też nie… Ben, co się stało na Boga? Kiedy tu wszedłeś byłeś szary jak prześcieradła pani Morris…
- Spotkałem panią Blaze, zaczęła mi składać kondolencje. – ponuro wyjaśnił Ben. – Poczułem, że serce…
- Wredna, nawiedzona kobieta. – mruknął doktor Martin.

Ben spojrzał na niego zaskoczony.

- Nigdy nie słyszałem, żebyś się odzywał w taki sposób. A te szare prześcieradła…
- Chciałem cię rozbawić. – wzruszył ramionami. – Już nie mam cierpliwości do tej kobiety. Lubuje się w plotkach; coś usłyszy, coś wymyśli – i opowiada wszystkim dookoła. – wyjaśnił.

Ben usiadł wygodniej w fotelu.

- Jesteś pewien, że Alice i dziecku…
- Ben, nic się nie dzieje. Możesz się uspokoić.

Usiadł zdenerwowany za swoim biurkiem.

- Czy wiesz, co ta kobieta ostatnio wymyśliła? – ponuro zapytał. – Ostatnio już trzy matki przyszły do mnie z pytaniem, czy na ich dzieci nie został rzucony zły urok. Jestem przekonany, że to ona rozpowiada takie rzeczy.

Ben uniósł wysoko brwi, zaskoczony.

- Zły urok? A kto by miał je rzucać?
- India. – prychnął Paul. – Podobno jest też odpowiedzialna za susze cztery lata temu… i dwa lata temu. – zamknął oczy i pokręcił głową. – To nawet nie jest już zabawne. Mam tylko nadzieję, że nikomu nic się nie stanie. Mówiłem nawet o tym Indii – ona przynajmniej się śmiała.
- Ludzie w mieście są na ogół rozsądni, nie będą urządzali polowania na czarownice.
- Mam nadzieję. – westchnął. – Przepraszam Cię za ten wybuch, jak się czujesz?
- Znacznie lepiej. – Ben się uśmiechnął. – Nie ma to jak wizyta u lekarza.
- Skoro już przy tym jesteśmy, mogę cię zbadać. – zauważył lekarz. – Czy coś ci dolega ostatnio?


*************


- Podoba ci się? – zapytała India, lekko dygając.

Candy patrzył na nią z szerokim uśmiechem. Była ubrana w zwiewną, kremową sukienkę z granatowym kołnierzem. Jasne włosy spływały jej luźno na ramiona, była zarumieniona i uśmiechnięta.

- Bardzo. – przyciągnął ją do siebie. – Lubię jak się rumienisz.

Spojrzała na niego i zarumieniła się jeszcze bardziej.

- Nie macie żadnych płotów do postawienia, prawda? – niewinnie zapytała.

Roześmiał się.

- Załatwię tylko dwie, trzy sprawy w mieście. I wracam. Żadnych płotów. Żadnych owiec. Tylko muszę naprawić okiennice. – przypomniał sobie.
- To może zaczekać. Ja muszę wyprać firany i umyć okna. – pożaliła się India.
- Robimy sobie wagary? – zaproponował wesoło Candy. – Na jedno popołudnie?
- Nie mogę się doczekać. – zgodziła się radośnie.
– Szybko wracaj. – poprosiła. – Żebym nie musiała zaczynać myć podłóg. – dorzuciła z błyskiem w oku.

**********

Candy pogłaskał łagodnie swojego konia po szyi; był nowy, nieco narowisty. Zanim wsiadł rozejrzał się dookoła – i wtedy zobaczył Franka Lovemilla, bardzo chwiejnym krokiem kierującego się do saloonu.
Zamyślił się krótko, przywiązał z powrotem konia i poszedł za nim.
Frank nie pił już od pięciu lat. Coś się musiało stać – zresztą, ktoś powinien go odprowadzić do domu.

- Frank, chyba masz już dosyć. – zatrzymał go w drzwiach saloonu.

Spojrzał na niego mętnym wzrokiem a jego twarz rozjaśniła się uśmiechem.

- Candy, przyjacielu. – krzyknął ochryple. – Chodź na jednego!
- Ty masz już dosyć Frank. – Candy powtórzył. – Chodź, odprowadzę cię do domu, żebyś nie zrobił czegoś głupiego.
- Nie, ja chce tutaj! – krzyknął. – Tu jest moje miejsce! Nikt go nie zajmuje! Jest moje!
- Wiem Frank, ale na dzisiaj masz już dosyć. – Candy uśmiechnął się serdecznie. – Wracasz do domu.
- Karl, on nie chce mnie wpuścić. – Frank pożalił się barmanowi, który pokazał się w drzwiach.
- Candy, zajmiemy się nim, obiecuję. – barman podtrzymał chwiejącego się Franka. – Możesz już wracać, dziękuję.
- One wszystkie są takie same. – zauważył nieprzytomnie Frank. – Wszedłem tam przez przypadek, pomyliłem domy – i ona mnie już nie wypuściła. – pożalił się.

Candy spojrzał zdumiony na Karla.

- O czym on mówi? – roześmiał się.
- O Swojej Żonie. – dumnie powiedział Frank. I zaczął podśpiewywać pod nosem.
- Co go tak ścięło? Nie pił już tak długo. – zapytał cicho Candy.
- Córeczka mu choruje. Na tyfus. – wyjaśnił barman. – Pije od rana… Potem wyszedł, myślałem, że do domu.
- A nie. – radośnie wtrącił Frank. – Musiałem się zająć czarownicą.
- Kim? – zdziwił się Karl.
- India jest czarownicą, rzuca uroki. – wyjaśnił ochrypłym szeptem. – Zająłem się nią. – dorzucił sennie.

Candy zbladł.

- Coś ty zrobił. – podniósł go, osuwającego się na podłogę. – Co jej zrobiłeś?

Frank podśpiewywał wesoło pod nosem, niechętny do rozmowy. Candy puścił go powoli, odwrócił się, podbiegł do konia, wskoczył na niego i pojechał.


***********

Zieleniła się trawa, żółty pyłek sosnowy wirował lekko w powietrzu. Brzęczały owady, szumiały drzewa.

India siedziała na schodkach, skulona, oparta o poręcz. Na jasnym materiale sukienki, na plecach, wyraźnie odznaczały się ciemne plamy.
Zeskoczył z konia i podbiegł do swojej żony. Spojrzała na niego szeroko otwartymi, przerażonymi oczami; przyklęknął przy niej, wziął delikatnie na ręce – i niemal słyszał jak głośno, szybko i nierówno bije jej serce.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 18:21, 18 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:24, 18 Lip 2014    Temat postu: Nieudane oświadczyny

Czyli mieszkańcy Wirginia City ,zaczęli urządzać polowanie na czarownice ?
Biedna India.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:45, 18 Lip 2014    Temat postu:

Jedna głupia plotka, a tyle zła się pojawia

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:47, 18 Lip 2014    Temat postu:

senszen napisał:
- A jeżeli kiedyś byś potrzebowała pomocy – przyjedź do Ponderosy. – powiedział Adam.

Podejrzewam, że dziewczyna skorzysta z zaproszenia.

senszen napisał:
- Alice powinna leżeć, ale nic na razie się nie dzieje… dziecku też nie… Ben, co się stało na Boga? Kiedy tu wszedłeś byłeś szary jak prześcieradła pani Morris…
- Spotkałem panią Blaze, zaczęła mi składać kondolencje. – ponuro wyjaśnił Ben. – Poczułem, że serce…
- Wredna, nawiedzona kobieta. – mruknął doktor Martin.

Tę babę należałoby udusić. Gołymi rękoma. Później ocucić i czynność powtórzyć, najlepiej kilka razy Exclamation

senszen napisał:
- India jest czarownicą, rzuca uroki. – wyjaśnił ochrypłym szeptem. – Zająłem się nią. – dorzucił sennie.

Zabrzmiało to złowrogo. Sad

senszen napisał:
India siedziała na schodkach, skulona, oparta o poręcz. Na jasnym materiale sukienki, na plecach, wyraźnie odznaczały się ciemne plamy.

Mam nadzieję, że te ciemne plamy to nie krew, ale piasek lub błoto. Confused
Senszen, zgotowałaś niezłą niespodziankę. Shocked


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:11, 19 Lip 2014    Temat postu:

Senszen napisał:
Jesteś piękna, mówiłem Ci to?
- Mogłeś wspomnieć. – odpowiedziała radośnie.
- I bardzo Cię kocham.
Uśmiechnęła się do niego ciepło.

Podoba mi się taki Joe, troskliwy, opiekuńczy, zakochany w żonie Very Happy

Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie do końca wierzę Agnes. Chyba wciąż myśli o Candym.
Tę babę Blaze należalony posmarować smołą i obtoczyć w pierzach, a następnie przegnać główną ulicą Virginia City. Biedy Ben o mało zawału nie dostał Confused
Cytat:
- India jest czarownicą, rzuca uroki. – wyjaśnił ochrypłym szeptem. – Zająłem się nią. – dorzucił sennie.

A tu się zdenerwowałam i to bardzo, bo nie spodziewałam się, że do czegoś takiego dojdzie. Mam tylko nadzieję, że ten pijak nie pobił Indii, może tylko ją nastraszył Confused , bo jeśli pobił to zdaje się, że Candy dostanie szału Confused

Cytat:
Zieleniła się trawa, żółty pyłek sosnowy wirował lekko w powietrzu. Brzęczały owady, szumiały drzewa.
India siedziała na schodkach, skulona, oparta o poręcz. Na jasnym materiale sukienki, na plecach, wyraźnie odznaczały się ciemne plamy.

Bardzo dobry fragment. Spokój przyrody, jak gdyby nic się nie stało, a w tym wszystkim biedna przerażona India. Zakończyłaś mocnym akcentem. Co będzie z Indią? Pytam więc bardzo grzecznie kiedy wkleisz następny odcinek Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:13, 19 Lip 2014    Temat postu:

Mocny odcinek ... Ja bym przeprowadziła stary, sprawdzony test na czarownice właśnie na pani Blaze. Wrzucało się podejrzaną do stawu - jeśli wypłynęła, znaczy czarownica i wtedy palono ją ... na stosie z całym należnym ceremoniałem ... jeśli nie wypłynęła - znaczy niewinna i można ją pochować w poświęconej ziemi. Skuteczny test i mieszkańcy mieliby spokój. Niby XIX wiek, a przesądy jeszcze nieźle się trzymają ...
Fajne ... Candy chyba pozostaje w kręgu zainteresowania Agnes ... może kiedy się dowie, ze jest zajęty znajdzie kogoś odpowiedniejszego dla siebie Very Happy
Kiedy dalszy ciąg i topienie? maczanie w smole i turlanie w pierzu ewentualnie duszenie pani Blaze?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 19:16, 19 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 17:26, 19 Lip 2014    Temat postu:

To ja mam pytanie - kogo typujecie do przeprowadzenia testów na pani Blaze? Lub tez do wdzięcznego zajęcia jakim jest obtaczanie kobiety w mazi? Bo ja jak na razie nie bardzo mogę znaleźć kandydata.

ADA, postaram się wkleić odcinek dzisiaj lub jutro - muszę go tylko przelać na klawiaturę Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:39, 19 Lip 2014    Temat postu:

Ewelina napisał:
Mocny odcinek ... Ja bym przeprowadziła stary, sprawdzony test na czarownice właśnie na pani Blaze. Wrzucało się podejrzaną do stawu - jesli wypłynęła, znaczy czarownica

Gadam sobie Ci ja z matką i dyskretnie czytam komentarz i ogarnia mnie nagle Laughing Laughing Laughing Laughing a matka....co Ci tak wesoło .....wolałam nie tłumaczyć.... Surprised Surprised


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 19:19, 19 Lip 2014    Temat postu:

************

Kiedy doktor Paul Martin stanął w drzwiach swojego gabinetu zabiegowego, poczuł się nagle bardzo stary i bardzo zmęczony. Kari Mea Puck sprawnie i szybko szykowała narzędzia i opatrunki. Na środku pokoju stał Candy, upiornie blady. Rękę trzymał na głowie Indii, leżącej na stole. Dziewczyna nie była już nawet blada – była szara, papierowa. Długie włosy spadały przez krawędź mebla, niemal dotykając podłogi.

Podszedł bliżej, zbadał jej puls, najpierw na nadgarstku, potem na szyi. Serce biło jej dość wolno, nierówno, tętno było słabo wyczuwalne. Usta były lekko sine, dłonie zimne.

Milczał przez kilka sekund, zastanawiał się, czy jeszcze cokolwiek może dla niej zrobić.

- Candy. – powiedział łagodnie. – wiesz gdzie mieszka nowy lekarz?

Kiwnął on tylko głową.

- Biegnij po niego, dobrze?

Wtedy na niego spojrzał. Potem, wciąż bez słowa, wtopił oczy w leżącą dziewczynę, delikatnym gestem zdjął swoją rękę z jej głowy – i wyszedł.

Paul odetchnął głęboko kilka razy i spojrzał na pielęgniarkę.

- Postrzał w plecy, po prawej stronie, na wysokości pierwszego kręgu lędźwiowego. – Powiedziała spokojnie. – Podałam jej już kamforę i kofeinę. – cicho dodała.

Doktor Martin spojrzał raz jeszcze na pacjentkę. Był pewien, że to już może być koniec. Poczuł, że wzbiera w nim desperacja.

- To zaczynajmy.


************


Doktor Martin i doktor Harper myli dokładnie ręce. Kari Mea, w gabinecie obok, sprzątała.

- Co pan myśli? – cicho zapytał Paul.
- Trudno powiedzieć. – zastanowił się Harper. – Zobaczymy, choć… - pokręcił głową.
- Kari Mea. – Martin cicho zawołał kobietę.
- Słucham panie doktorze? – wyjrzała z gabinetu.
- Candy jeszcze czeka, prawda?
- Nie sprawdzałam, ale gdzie by miał iść? – zdziwiła się.

Doktor Martin westchnął.

- Trzeba mu coś powiedzieć…

Tylko co?


**********


Stał przy oknie, wpatrzony w ciemniejące niebo. Był zupełnie nieruchomy, wręcz zesztywniały. Jedna rękę zatopił w potarganych włosach, drugą wcisnął do kieszeni spodni.

Gdy tylko usłyszał kroki – odwrócił się z lekkim oporem i czekał, aż ktoś coś powie.

Nie minęło nawet dziesięć sekund wspólnego milczenia, gdy do korytarza nagle wpadł Joe – bez tchu, blady. Zatrzymał się i przerażony rozejrzał po znajomych twarzach.

- Doktorze… Alice… - wykrztusił z siebie.

Doktor Martin spojrzał na Candy’ego.

- Żyje? – mężczyzna wydusił z siebie jedno słowo.
- Żyje. – potwierdził lekarz.
- Jedź pan. – wykonał jakiś nieokreślony gest.

Zanim wyszedł za lekarzem, Joe rzucił jeszcze szybkie spojrzenie na Canaday’a.


************


Doktor patrzył obojętnym wzrokiem na jasny brzask poranka. Czuł się już potwornie zmęczony – ale znacznie spokojniejszy.

Dziwną rzeczą w małych miastach jest to, że większość mieszkańców znał od kołyski – widział dokładnie jak dorastali, jak rodziły im się dzieci.

Teraz Alice urodziła zdrowe dziecko; Joe, którego pamiętał właśnie jako małe dziecko jeszcze, trzymał swojego syna na rękach. Szczęśliwa, mała rodzina. Przyjemny widok.

Dojechał już pod swój dom. Zsiadł z kozła, rozejrzał się – nikogo nie było dookoła. Cicho, spokojnie, zbłąkany, pojedynczy ptak starał się urozmaicić poranek.

Kari Mea siedziała, niczym uosobienie spokoju, przy łóżku, na którym leżała India. Spojrzała na wchodzącego lekarza i uprzejmie się uśmiechnęła.

- Lekko gorączkuje, ale to normalne. Śpi.
- Gdzie jest doktor Harper? – zapytał, podchodząc do łóżka. Sprawdził jej tętno – było słabe, nierówne, ale wyczuwalne.
- Położył się, panu też przygotowałam łóżko.

Kiwnął głową i jego wzrok zatrzymał się na pasie z bronią.

- Gdzie jest Candy?
- Jest w ogrodzie, siedzi przy nim Hoss Cartwright. Kazałam mu zostawić tu broń, tak na wszelki wypadek. – wyjaśniła.
- Idę się położyć na krótko, jeżeli…
- Wiem, pamiętam, proszę iść spać.

Zabrała się z powrotem do szydełkowania; spod jej rąk wychodziły przedziwnej urody, delikatne, ażurowe wzory.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:20, 19 Lip 2014    Temat postu:

senszen napisał:
To ja mam pytanie - kogo typujecie do przeprowadzenia testów na pani Blaze? Lub tez do wdzięcznego zajęcia jakim jest obtaczanie kobiety w mazi? Bo ja jak na razie nie bardzo mogę znaleźć kandydata.

ADA, postaram się wkleić odcinek dzisiaj lub jutro - muszę go tylko przelać na klawiaturę Smile

Och! Z tym nie ma problemu Razz Frank, który tak łatwo uwierzył w uroki rzucane przez Indię ... Candy jest na babę wściekły, ale z założenia jest dżentelmenem, więc mu odpuszczę. Topić pewnie by jej nie zechciał, ale po obejrzeniu swojej żony ... może jednak obtoczyłby choc jeden raz w smole ... panią Blaze oczywiście. Tak troszeczkę ... Przypuszczam, że wśród sąsiadów pani Blaze znalazłoby się sporo chętnych ... i gorliwych do przeprowadzenia tej operacji. Baba zapewne nie tylko Benowi i Candy'emu dopiekła Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:23, 19 Lip 2014    Temat postu: Nieudane oświadczyny

Kim jest Karla Mea ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 19:24, 19 Lip 2014    Temat postu:

chyba jednak Candy, chwilowo, nie ma do tego głowy. Rolling Eyes
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 27 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin