|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:02, 07 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | - Jak… Skąd wiedziałeś, że to mój? Przecież widzieliśmy się raptem kilka razy… |
Kilka razy to aż nadto zwłaszcza, że raz juz byli w bliskim kontakcie cielesnym
senszen napisał: |
- Mogłeś użyć nieco więcej słów. – Poirytował się Joe. – Choć raz…
- A miałem napisać, że moralnie przetracony, chciwy pieniędzy człowiek was szuka? – Adam wykrztusił sarkastyczny komentarz. |
Widzę, że zgrabnie wytłumaczyłaś Lidce o co Ci chodziło
Podoba mi się Twoje lekkie pisarstwo, nie utraciłaś "lajtowego" stylu mimo zmiany gatunku literackiego
*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lidka
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 11:28, 07 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Bardzo proszę, senszen
Ja bym z sumie była za Adamem i Sheilą, tyle że Bonanzowa Sheila wydawała mi się z drugiej strony taka... niemrawa. Trochę mimozy. Wielkie serce, dużo empatii, a jednak raczej tylko przyjaciółka.
A ta Marie to co innego. Uparta, zawzięta, energiczna, sarkastyczna. Cudnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 11:37, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
mam niemiłe wrażenie, że dostanie mi się za drugą część... Ale miłego czytania życzę
Adam jechał do miasta z chmurnym czołem. Towarzyszyła mu India, ale na szczęście, jej towarzystwo nie wymagało od niego towarzyskiej, uprzejmej konwersacji.
Wczorajsza rozmowa z ojcem lekko wyprowadziła go z równowagi; nie przepadał za ludźmi, którzy wbrew rozsądkowi coś ukrywają, nie umiał im zaufać. Chociaż Pa zdecydowanie zapewnił go, że Canaday jest uczciwym człowiekiem – to jakoś nie mógł się przekonać. W jego opinii był to człowiek lekkomyślny, który na pierwszym miejscu stawia swoje własne bezpieczeństwo.
Lekko poirytowany załatwił sprawy na poczcie i w banku; India już czekała przed furgonem, kiedy usłyszał charakterystyczny głos pani Blaze.
Odwrócił się i uprzejmie przywitał, ze wszystkich sił przypominając sobie, że musi być uprzejmy.
- Panie Cartwright, musimy porozmawiać na temat dalszego kształcenia Rose… - Wydyszała pani Blaze, intensywnie wachlując się papierowym wachlarzem.
Adam uniósł brwi lekko zdziwiony.
- Pani Blaze, jak już powtarzałem… wielokrotnie… zastępowałem jedynie pannę Cole. Sądzę, że spokojnie może pani z nią teraz porozmawiać…
Pani Blaze spojrzała z niechęcią na Indię.
- Nie będę rozmawiała z takim endoplazmem jak ona… - Wysyczała z niechęcią.
- Proszę? – Zdziwiła się uprzejmie India. – Chyba nie zrozumiałam.
- Nie odzywaj się do mnie ty… - Pani Blaze przez chwilę szukała odpowiedniego słowa. – wszetecznico!
India przez chwilę się zastanawiała intensywnie, czy na pewno jest to słowo, którego chciała użyć pani Blaze.
- Nie będziesz uczyła mojego dziecka, mojej słodkiej, niewinnej Rose! Żadna porządna panna nie mieszka pod jednym dachem z kwartylem dorosłych mężczyzn! I to nie będąc w żaden sposób z nimi związana!
Adam wyprostował się, jego oczy rzucały iskry, cała sylwetka emanował oburzeniem , stanowczością i godnością. Jednak nie zdążył nic powiedzieć, India była szybsza.
- Pani Blaze. – Zaczęła i niewinnie zatrzepotała rzęsami. – Jestem dwudziestotrzyletnią panną, samotną, panowie Cartwright okazali mi sąsiedzką pomoc w trudnym dla mnie czasie. Nie bardzo rozumiem o co się mnie oskarża?
Adam spojrzał na nią zaskoczony, podobnie jak pani Blaze, która intensywnie szukała odpowiednich słów.
- A co może się dziać pod jednym dachem z… To rozluźnienie obyczajów…
- Czy pani, jako kobieta, pozwoliłaby sobie na jakiekolwiek rozluźnienie obyczajów, w tej konkretnej sytuacji? – Dopytywała dalej India, z niewinnym wyrazem twarzy.
- Oczywiście, że nie! – Zająknęła się pani Blaze. – Jestem damą!
Adam spojrzał szybko w niebo, licząc do dziesięciu.
- Czy uważa pani, ze panowie Cartwright, pozwolili by sobie na jakiekolwiek rozluźnienie obyczajów i utratę dobrego imienia? – Pytała dalej India.
Pani Blaze spurpurowiała i chyba zapomniała jak się oddycha.
- Oczywiście, że nie – Wykrztusiła w końcu.
- Czy potrafi więc pani sprecyzować swoje zarzuty? – India patrzyła uważnie na swoją rozmówczynię.
- Ta fosforylacja słońca działa na mnie wyjątkowo… Chyba musze się napić wody, państwo wybaczą.
I oddaliła się, tak szybko, jak tylko pozwalała jej na to tusza.
Poddała się zbyt szybko, ale była przekonana, ze nauczycielka, tak drobna i nieśmiała na pierwszy rzut oka, zachowa się w zupełnie inny sposób.
********
Od wyjazdu z Virginia City milczeli. Nagle jednak Adam zatrzymał furgon i zwrócił się w stronę zaskoczonej tym Indii.
- Wzbudzasz wyjątkowe emocje w mieście. – Zauważył. – Ludzie plotkują, w twojej sytuacji będzie ci coraz ciężej…I utrzymać pracę i wytrzymać w mieście.
- Dlaczego pan o tym mówi, panie Cartwright?
- Myślę, ze jedynym rozwiązeniem w tej sytuacji jest małżeństwo. – Uzupełnił Adam spokojnie.
- Proszę? – India słabo spytała.
- Panno Cole, Indio… Proszę cię o rękę.
India przez chwilę wpatrywała się w Adam szeroko otwartymi oczyma po czym… roześmiała się.
Adam patrzyła na nią zaskoczony i lekko urażony.
- Przepraszam, ale nie mogłam inaczej zareagować… - Wyszeptała India. – Mam nadzieję, że to jedynie żart?
- Nie, jestem zupełnie poważny.
Spojrzała na niego – był zdecydowany, szczęki miał mocno zaciśnięte, oczy poważne. Uśmiech jej zbladł.
- Obawiam się, że jest to niemożliwe. Dziękuję za podwiezienie, ale dalej pójdę już pieszo.
Zeskoczyła zgrabnie z kozła.
- Indio, zaczekaj… - Adam zaczął mówić, ale dziewczyna się nawet nie odwróciła.
*********
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:46, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Podobało mi się, jak India spacyfikowała panią Blaze. Gdyby się oburzyła czy próbowała zapewniać o swojej niewinności, osiągnęłaby przeciwny skutek. A tak matrona musiała opuścić plac boju z poczuciem klęski.
Co do oświadczyn Adama - nie będę się wypowiadać. Nie wiem, co napisać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 11:51, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
mam nadzieję, ze jeszcze dzisiaj napisze kolejny fragment, z punktu widzenia Indii.
Adam się oświadczył trochę do tego sprowokowany, trochę z poczucia obowiązku... Nie będzie miał złamanego serca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:52, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
I Adam dostał kosza ... podejrzewam, że go to zbytnio nie zmartwiło. Brakowało mi w jego oświadczynach emocji, niezbędnej jednak w tego typu tekście.
Lidka napisał: | tyle że Bonanzowa Sheila wydawała mi się z drugiej strony taka... niemrawa. Trochę mimozy. Wielkie serce, dużo empatii, a jednak raczej tylko przyjaciółka. |
Shelia na pewno nie była mimozą. Miała charakter. Byla zdolna do poświęceń, miłości, potrafiła przyznać się do kłamstwa. Dodam kłamstwa polegającego na tym, że towarzyszyła ciężko choremu ojcu w jego podróży na Dziki Zachód i udawała przed nim, że jest zachwycona. Przy ciężko rannym Joe nie mdlała z przerażenia, najpierw pomogła Adamowi w przewiezieniu brata do Ponderosy, a potem przy operacji. W nocy też siedziała przy chorym. W czasie napadu bandziorów nie panikowała, nie mdlała, nie krzyczała ze strachu ... według mnie pokazała charakter, tyle, że nie trafiła akurat na epidemię odry i nie miała okazji pokazać więcej tego charakteru.
Biedny Adam ... właściwie nie brał udziału w potyczce słownej obu pań, ale zapewne cały wysiłek skupił na powstrzymaniu się od śmiechu ... który uraziłby obie damy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 11:55, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | tyle, że nie trafiła akurat na epidemię odry i nie miała okazji pokazać więcej tego charakteru. |
yhm... no nie wiem. Kolejna epidemia dla wyrównania szans?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:59, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Niekoniecznie musi być epidemia ... wystarczy jakaś rodzina w potrzebie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:21, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Pani Blaze upiornie głupia nieodmiennie doprowadza nie do śmiechu. India świetnie dała sobie radę z namolną mamuśką . Adam faktycznie był tylko obserwatorem, ale na pewno miał świetną zabawę. Z oświadczynami się nie popisał. Moim zdaniem nie musiał tego robić, a na pewno nie w taki sposób. Spodobała mi się reakcja Indii. Dobrze się stało, że Adam dostał kosza. Mówię to z bólem serca, ale może dzięki temu facet zacznie myśleć, bo w tym temacie jakoś dziwnie komórki mu się nie stykają
Senszen, zgrabnie i lekko napisane. Czekam na ciąg dalszy z nadzieją, że będzie to dziś wieczorem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 12:26, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
nie jestem pewna, czy dzisiaj wieczorem. Postaram się wstawić do jutra, bo od poniedziałku będę bardziej zajęta i opowiadanie, niestety, będzie się rozwijało wolniej
ADA, dziękuję za miłe słowa
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:42, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen, dzięki za informację, choć trochę mnie smuci, że zajęcia nie pozwolą Ci na pisanie tak częste jak dotychczas. Cóż tak bywa. Będę więc czekać z ogromną cierpliwością, bo na dobre warto czekać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lidka
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 16:07, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | według mnie pokazała charakter, tyle, że nie trafiła akurat na epidemię odry i nie miała okazji pokazać więcej tego charakteru. | No tak, do pokazywania charakteru odra jest jak znalazł.
ADA napisał: | może dzięki temu facet zacznie myśleć, bo w tym temacie jakoś dziwnie komórki mu się nie stykają | Ano nie stykają, żal mi go, bardzo
Cytat: | - Obawiam się, że jest to niemożliwe. | Czyżby India jednak miała w sobie coś z zakonnicy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 21:04, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
jednak udało się jeszcze dzisiaj
*********
India szła na ukos, żeby jak najszybciej dojść do swojego skromnego domku. Wiedziała, że postępuje nieracjonalnie, ale musiała się uspokoić i miała nadzieję, że spacer jej w tym pomoże.
Zbliżała się godzina jedenasta. Upał się wzmagał; niebo było najbielszym możliwym odcieniem błekitu, bezchmurne, temperatura drżała w powietrzu. Zapach lasu, drzew i zieleni stłamszony był przez woń kurzu i piasku, rozżarzonego prawie do ostateczności. Temperatura i promienie słoneczne sprawiały, że wszystkie kolory zblakły.
- Spacer w taką pogodę nie jest najrozsądniejszą rzeczą jaką wymyśliłaś moja droga. – Mruknęła pod nosem. – Podobnie jak kilka twoich ostatnich decyzji. Powinnaś teraz dojść do domu, napić się wody i usiąść, pomyśleć. Skupić się na pracy… - Westchnęła. – Dużo czytać, dużo pracować, więcej myśleć zanim cokolwiek powiesz i nie wdawać się w żarty z przystojnymi, niebieskookimi mężczyznami, zwłaszcza z tym jednym, który nie obraża się za twoje żarty… I ma taki miły, szczery uśmiech… i wesołe, niebieskie oczy.... – Powinnaś napić się dużo tej wody. Zimnej.– Jęknęła. – Spojrzeć w lustro i przekonać się, ze za dużo sobie wyobrażasz… Przecież to wbrew naturze, rozsądkowi…
I wtedy usłyszała ciche wołanie. Odwróciła się – Wołała ją Marie Burbock.
- Indio, właśnie do ciebie jadę, możemy porozmawiać chwilę?
India podeszła powoli do bryczki.
- Słucham panno Burbock?
- Możesz wsiąść? Musze Ci coś powiedzieć…
India wsiadła bez słowa i spojrzała wyczekująco na Marie.
- Odwiedził mnie dzisiaj pan Johnson. – Zaczęła niespokojnie Marie. – Zaproponował mi wstępnie pracę nauczycielki w szkole. Co nie oznacza zresztą, że wniosek o twoje zwolnienie zostanie przyjęty…
India przez moment milczała, choć nie mogła powiedzieć, że tego się nie spodziewała.
- Gratuluje, życzę powodzenia. – Powiedziała neutralnym tonem.
- Posłuchaj mnie, - Marie powiedział błagalnie. – tak będzie najlepiej. Jutro będzie zebranie Rady. Przyjęłam wstępnie posadę a to oznacza, że nie musisz się wyprowadzać, możesz zostać w domku nauczycieli tak długo, jak to będzie konieczne. Został miesiąc do rozpoczęcia szkoły… Zdołam przekonać Radę, żeby przywrócili cię na stanowisko… Nie musisz wyjeżdżać z miasta…
- Czemu to robisz? – Przerwała jej India. – Czemu tak Ci zależy, żebym została w mieście?
Marie zarumieniła się mocno.
- Bo tak się nie powinno postępować. I lubię patrzeć na szczęśliwych ludzi. – Zaczęła. – Wiem jak to brzmi, ale to prawda… Adam Cartwright planuje Ci się oświadczyć, jeżeli wyjedziesz, będzie na pewno niepocieszony…
India zagryzła wargi, powstrzymując śmiech.
- Poinformowałam już pana Cartwrighta, że nie jest mi miłe jego zainteresowanie.
Marie rozbłysła uroczym uśmiechem.
- Wiele damskich serc w mieście zacznie bić na nowo. – Powiedziała patetycznie. – Ale… dlaczego?
Na jej twarzy malowała się radość pomieszana z niedowierzaniem.
- Nie spodziewałam się tutaj, w Virginia City, takich przygód, takiego zainteresowania… Mężczyźni bronią mojego honoru, wybucha epidemia… zainteresowanie moją osobą chyba zaczyna mnie już przerastać… Miałam swoje powody, ale Marie, przy tej suszy… Nie będę o tym mówiła, bo gotowa jestem jeszcze spłonąć z zażenowania. – India ukryła twarz w dłoniach. – Chyba naprawdę powinnam wyjechać z miasta.
- Może znajdę jeszcze kilka argumentów, żebyś została?
*********
India szybko wyprowadziła się z Ponderosy, uprzednio uprzejmie dziękując Benowi Cartwrightowi za gościnę. I starannie unikając rozmów z kimkolwiek innym.
Siedziała teraz zmęczona na ganku i wpatrywała się w zachód słońca, który wzbogacał kolorami bladość dnia. Ciemnozielone liście nabierały fioletowych odcieni, cienie się wydłużały, powietrze przyniosło wilgotny powiew znad jeziora Tahoe.
Siedziała i starała się przekonać samą siebie, że jeżeli wyjedzie – to nie będzie tego żałować.
**********
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:14, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Interesujący ten monolog Indii. Już wiadomo, dlaczego Adam dostał "czarną polewkę". Nie ma wszak niebieskich oczu. Sądząc po reakcji Marie, chętnie widziałaby się w roli jego pocieszycielki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:39, 08 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
No i wreszcie wyjaśniło się dla kogo bije serduszko Indii z kolei serduszko Marie skłania się ku Adamowi. Ciekawe co będzie z Sheilą
Faktycznie monolog Indii interesujący.
Bardzo podobał mi się Twój opis upału:
Cytat: | Upał się wzmagał; niebo było najbielszym możliwym odcieniem błekitu, bezchmurne, temperatura drżała w powietrzu. Zapach lasu, drzew i zieleni stłamszony był przez woń kurzu i piasku, rozżarzonego prawie do ostateczności. Temperatura i promienie słoneczne sprawiały, że wszystkie kolory zblakły. |
Po prostu majstersztyk
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|