 |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:14, 25 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
* * * * *
1868 – cz. IV.
Dwa miesiące później
Jennifer wracała do domu po skończonych lekcjach. Na nosie poczuła pierwszą kroplę deszczu. Po chwili kolejne wylądowały na jej policzkach – duże, mokre, zapowiadające obfite opady. Nie chcąc zmoknąć, cofnęła się i czym prędzej weszła do banku, który przed chwilą minęła. Otrzepała rękawy sukienki z kropel, postąpiła kilka kroków do przodu, podniosła głowę i napotkała wzrok Alberta Monroe, który stał przy oknie i chyba też miał zamiar w tym miejscu przeczekać ulewę. Był niemal na wyciągnięcie ręki.
- To pani – skłonił głowę z galanterią.
- To pan – odwdzięczyła się tym samym.
Zapadła niezręczna cisza. Albert nie wydawał się zainteresowany dalszą rozmową. Trzymał w dłoniach jakieś papiery, które niespiesznie wertował, jakby czegoś szukał. Jennifer głęboko odetchnęła i powzięła decyzję. Taka okazja mogła już się więcej nie powtórzyć. Postąpiła krok do przodu, przyciskając do piersi książkę, którą zabrała ze sobą, aby lepiej przygotować się do zajęć.
- Chcę panu podziękować za okazaną mi pomoc i … przeprosić – powiedziała na tyle cicho, że tylko Albert mógł usłyszeć jej słowa. – Byłam wobec pana niegrzeczna, zupełnie bez powodu – przyznała, lekko się czerwieniąc.
Papiery w ręku mężczyzny znieruchomiały. Uśmiechnął się lekko, jakby z pobłażaniem.
- Była pani zdenerwowana, to zresztą zrozumiałe – odparł spokojnym tonem. – To raczej ja powinienem przeprosić, że się pani narzucałem ze swoją pomocą.
- Nigdy nie wychodzę sama nocą, ale wtedy …
- Wiem – przerwał jej z lekkim kiwnięciem głowy. – Opiekowała się pani panią Tacher. Siostra mi powiedziała – wyjaśnił, widząc zaskoczenie na twarzy panny Norton. – Moja siostra dużo mówi – dodał.
- Ach tak – Jennifer nie bardzo wiedziała, co powiedzieć.
- Chyba przestało padać – poinformował, spoglądając w okno.
- Wspaniale – szepnęła z udanym zachwytem.
Albert podszedł do drzwi i przytrzymał je, aby nauczycielka mogła swobodnie wyjść.
- Miło mi było panią spotkać – odkłonił się i ruszył przed siebie.
Jennifer nie zdążyła odpowiedzieć. Zmarszczyła brwi niezadowolona. A może raczej rozczarowana? Miała nadzieję … No właśnie, na co? Sama nie potrafiła sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale czuła jakąś pustkę. Chciało jej się płakać.
* * * * *
Joe Cartwright przewracał się z boku na bok w swoim małżeńskim łóżku. Czuł się niepocieszony, rozżalony, a jednocześnie poruszony i podekscytowany. Właśnie miał najpiękniejszy sen, o jakim mógł tylko marzyć. Przyśniła mu się ponętna Mary Hobson. Byli razem nad jeziorem, pływali w pięknych, przejrzystych wodach Tahoe – swobodni, wolni, szczęśliwi. A kiedy wyszli na brzeg, oddali się rozkoszy w cieniu wielkiego drzewa. Z ust dumnej panny usłyszał, że kocha go ponad życie i wtedy niespodziewanie się obudził. Był zaskoczony tym, że znajduje się w małżeńskiej sypialni. Poczuł zawód, a zaraz potem wyrzuty sumienia. Przecież Nanette wciąż była piękna, młoda, interesująca. Dlaczego marzył o innej, skoro na wyciągnięcie ręki miał śliczną żonę, za którą oglądali się nawet młodsi od niego mężczyźni? Od dwóch miesięcy nie mógł przestać myśleć o pannie Hobson. Wszystko wskazywało na to, że wkrótce zostanie ona żoną Toma Gleesona, któremu udało się wkraść w łaski przyszłych teściów. Mary również wydawała się zainteresowana względami młodego prawnika.
Joe westchnął i ostrożnie, aby nie obudzić Nanette, wysunął się z łóżka. Postanowił zejść na dół i napić się mleka. Coś musiało zostać z kolacji. Schodził po schodach, ziewając niczym krokodyl. Potarł dłonią oczy i pchnął drzwi do kuchni. Stanął zaskoczony. Przy stole siedział Hoss i jadł kanapki.
- Strasznie mi burczało w brzuchu – zaczął się usprawiedliwiać. – Chyba na kolację zjadłem za mało i mój organizm upomniał się o resztę.
- Pa mówił, że niedługo będziemy przerabiać drzwi z prostokątów na trapezy – poinformował z powagą Joe.
- Dlaczego na trapezy? – Hoss zamarł z kanapką w dłoni.
- Bo trzeba będzie poszerzyć wejście, abyś się w nim zmieścił – Joe nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- Bardzo śmieszne, bardzo – brat z politowaniem pokręcił głową, po czym spojrzał na kanapkę, następnie na drzwi, na kanapkę i w końcu wsunął ją do ust.
Joe nie skomentował, nalał mleko do szklanki, usiadł na kuchennym stołku. Pił niespiesznie, rzucając co i rusz okiem na starszego brata.
- Hoss … - zaczął z wahaniem. – Ty i Lucy jesteście małżeństwem już kilkanaście lat, prawda?
- Przecież wiesz – mężczyzna popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- No właśnie – przytaknął Joe. – Miewałeś kiedyś pokusy? No wiesz … - Joe rzucił w kierunku brata porozumiewawcze spojrzenie.
- Pokusy? – powtórzył zbaraniały Hoss.
- Czy jakaś kobieta podobała ci się bardziej niż Lucy?
- Nie – odparł bez zastanowienia.
- Nigdy? Ani przez chwilę? – drążył Joseph.
- Nigdy – potwierdził. – Kocham Lucy tak samo jak w dniu naszego pierwszego spotkania, a właściwie … tysiąc razy bardziej niż kiedyś.
- Myślałem … - urwał zasępiony.
- O co ci chodzi Joe? – Hoss wlepił w niego swe błękitne, łagodne oczy, w których krył się niepokój.
- Marzę o kimś, na jawie i we śnie – wyrzucił z siebie jednym tchem.
- Zwariowałeś? – Hoss wyprostował się na krześle jak struna. – A co z Nanette? Już jej nie kochasz?
- Kocham – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Ale to nie ma nic do rzeczy.
- Mówisz, jakbyś się najadł szaleju – rzucił zdenerwowany Hoss. – Myślałem, że już wyrosłeś z wieku dojrzewania.
- Przestań – upomniał go Joe urażonym tonem. – Chciałem ci się zwierzyć jak bratu, a ty mi wypominasz niedojrzałość. Gdybym chciał słuchać kazań, poszedłbym do ojca.
- Wiesz, Joe, doceniam, że masz do mnie zaufanie, ale nie licz na to, że cię zrozumiem – Hoss wstał i skierował się ku drzwiom. Rozmowę uważał za skończoną.
- Tylko nie mów Adamowi – zastrzegł z przestrachem Joe.
- On sam cię rozgryzie prędzej niż myślisz – Hoss machnął ręką, wyszedł z kuchni, postąpił kilka kroków i natknął się na Lucy, która położyła palec na ustach. W ciszy pokonali drogę do sypialni. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, Lucy pokręciła głową z potępieniem.
- A jednak Nanette miała rację – westchnęła z niedowierzaniem.
- Jak to?
- Kilka tygodni temu powiedziała mi, że Joe robi maślane oczy do Mary Hobson. Nie chciałam jej wierzyć. Przekonywałam, że się myli, że jest przewrażliwiona, a tu proszę! To ja się myliłam!
- Ciszej – upomniał ją delikatnie Hoss.
- Masz rację – zgodziła się, ściszając głos. – Biedna Nanette, tak się stara…
- Chyba nie należy jej o niczym mówić.
- Tak uważasz?
- Nie powinniśmy się wtrącać w ich małżeństwo. Oni się pokłócą, później pogodzą, a do nas będą mieli pretensje.
- Wiesz, Hoss – podeszła i przytuliła się do niego z ufnością. – Zawsze wiedziałam, że jesteś dobrym, mądrym człowiekiem.
- Zawstydzasz mnie – przyznał, rumieniąc się jak panienka.
- Po tylu latach małżeństwa? – zachichotała, odchylając się, aby spojrzeć mu w oczy.
- Zawsze będę cię kochać – powiedział uroczyście, patrząc na nią z miłością.
- Wiem – przyznała, przytulając się i czując bicie jego serca. – Ja też cię kocham … na zawsze.
* * * * *
Adam Cartwright postanowił pojechać do więzienia, w którym odbywał karę Virgil Connolly. Od dwóch miesięcy męczyła go ta sprawa, której wciąż nie uważał za zamkniętą. Miał nadzieję, że być może uda mu się porozmawiać z przyjacielem i wyjaśnić wszelkie wątpliwości. Gdy dotarł do Nevada State Prison i wyłuszczył swoją prośbę, dyrektor więzienia spojrzał na niego z jakąś niechęcią, poruszał szczęką, jakby coś jadł i dopiero wtedy udzielił odpowiedzi:
- Nie mam więźnia, który by się tak nazywał.
- Dwa miesiące temu trafił tu wprost z celi w Virginia City – wyjaśnił Adam. – Szeryf Dan Stevenson odtransportował go osobiście do tego więzienia. U siebie w biurze ma pokwitowanie, widziałem je.
Dyrektor spojrzał na Adama nieprzyjaźnie i mruknął coś niezrozumiale. Po chwili rzucił z urazą:
- Następnego dnia skazaniec został odesłany do więzienia w Filadelfii.
- Na jakiej podstawie?
- A to już nie pański interes – zdenerwował się mężczyzna, któremu wyraźnie nie w smak były te wszystkie pytania. – Nie mam czasu na pogaduszki – wstał, uważając rozmowę za skończoną.
Adam postanowił, że tak tego nie zostawi. Nie miał pojęcia, co tu zaszło i kto maczał w tym palce, ale bardzo mu się to wszystko nie podobało. Dlatego też dwa tygodnie później znalazł się w pociągu jadącym na wschód. Wprawdzie to tej pory niezbyt interesował się więziennictwem i systemem resocjalizacji, ale pamiętał artykuł zamieszczony w „The New York Times”. W więzieniu w Filadelfii panował system pensylwański*, który opierał się na bezwzględnej izolacji społecznej więźnia. Nie było tam kaplicy, pokoju do nauki, stołówki. Więźniowie wykonywali pracę oraz jedli w swoich celach, pozbawiono ich kontaktów z przyjaciółmi, krewnymi i pozostałymi skazanymi. Nie mógł sobie wyobrazić Virgila Connolly’ego spędzającego choćby miesiąc w takich warunkach, nie mówiąc już o trzech latach. Domyślał się, że w imię zasad panujących w filadelfijskim więzieniu nie zostanie dopuszczony do przyjaciela. Zawczasu jednak wysłał telegram do kongresmena Walsha, w którym wyjaśnił zaistniałą sytuację. Najbardziej niepokoiło go to, że nie otrzymał odpowiedzi, choć zwlekał z wyjazdem. Dłużej nie mógł jednak czekać. Postanowił, że jeśli będzie trzeba, odnajdzie Walsha w Bostonie. Domyślał się, iż kongresmen interweniował u sędziego Blackwooda, więc musiał mieć w tym jakiś interes lub spłacał w ten sposób dług wdzięczności. Wszak Virgil znał różnych ludzi – od wysoko postawionych do tych z półświatka.
Do Filadelfii dotarł po długiej i męczącej podróży. Po opuszczeniu stacji kolejowej, skinął na fiakra, który obiecał zawieźć go do porządnego hotelu. Po drodze minęli Independence Hall – budynek, w którym podpisano Deklarację Niepodległości oraz Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Adam patrzył na miasto z zainteresowaniem. Dzięki budowie dróg, kanałów i linii kolejowych Filadelfia stała się największym ośrodkiem przemysłu w Stanach Zjednoczonych. Rozwijały się tu liczne przedsiębiorstwa: Baldwin Locomotive Works, William Cramp and Sons Ship and Engine Building Company i Pennsylvania Railroad. Najwięcej zakładów działało jednak w branży tekstylnej. Cartwright postanowił, że bez względu na wynik poszukiwań, uda się do magazynów i zakupi najpiękniejsze tkaniny, jakie znajdzie. Kimberly z pewnością zrobi z nich użytek.
W hotelu postanowił się najpierw odświeżyć, a dopiero potem wybrać się do więzienia i stoczyć batalię z kolejnym dyrektorem. Łazienka mieściła się niedaleko jego pokoju i na szczęście nie była zajęta. Wziął kąpiel i w całkiem niezłym nastroju wrócił do siebie. Zamknął drzwi i stanął zaskoczony. Przy stoliku, na jednym z dwóch krzeseł siedział elegancki mężczyzna, ubrany w tradycyjną czerń. Bawił się złotą cygarnicą, obracając ją w swych długich, kościstych palcach.
- Jak pan tutaj wszedł?
- To nieistotne.
- Kim pan jest? – Adam nie stracił zimnej krwi.
- Wysłannikiem pewnej wpływowej osoby – wyjaśnił oględnie nieznajomy.
- Chodzi o kongresmena …
- Żadnych nazwisk – szybko przerwał elegant, podnosząc się z krzesła.
Adam kiwnął lekko głową, wyrażając zgodę. Mężczyzna obrzucił go uważnym spojrzeniem i podszedł do okna. Wsunął cygarnicę do wewnętrznej kieszeni marynarki i sprawdził wyraz twarzy Cartwrighta.
- Dam panu dobrą radę – powiedział bez cienia ironii nieznajomy. – Proszę się nie mieszać w tę sprawę.
- Virgil jest moim przyjacielem.
- On ma wielu przyjaciół … wpływowych i możnych – rzucił od niechcenia.
- I dlatego trafił do więzienia w Filadelfii?
- Ta sprawa pana przerasta – tym razem elegant pozwolił sobie na okazanie wyższości. – Proszę wracać do domu i nie kłopotać się losami … przyjaciela.
- Gdzie on jest? – Adam powoli zaczynał rozumieć.
- Jest pan uparty – mężczyzna westchnął i pokręcił głową. – ON mówił, że pan będzie drążył.
- Może wreszcie powie mi pan to, czego mam się dowiedzieć? – rzucił przez zęby Adam. – Po co cały ten teatr? Przecież przybył pan tu w roli posłańca. Czekam więc.
Nieznajomy niemal się uśmiechnął.
- Co chce pan wiedzieć?
- Gdzie jest Virgil?
- Daleko stąd, bezpieczny.
- Kto zabił Roberta Forbesa?
- Forbes był rosyjskim szpiegiem, musiał zostać wyeliminowany.
- Czy to Virgil …
- Tego nie musi pan wiedzieć – przerwał stanowczym tonem. – Nic więcej nie powiem. Niech pan wraca do domu i zapomni o tej sprawie. Tak będzie lepiej dla pana i pańskiej rodziny.
- Co to niby ma znaczyć?!
- Zdenerwował się pan – zauważył elegant.
- Nie lubię, gdy ktoś grozi mojej rodzinie.
- To nie groźba, to dobra rada – zapewnił ze spokojem mężczyzna. - Żegnam.
Po jego wyjściu Adam oddał się rozmyślaniom. Nie po to tłukł się taki kawał drogi, żeby teraz wracać z niczym. Musiał się upewnić. Dotarł do więzienia i nawet udało mu się uzyskać audiencję u dyrektora, od którego dowiedział się, że nikt o nazwisku Connolly nie figuruje na liście skazańców. Gdy wrócił do hotelu, w recepcji czekał na niego list. Poznał charakter pisma Connolly’ego.
Nie mieszaj się w to. Zapomnij o całej sprawie i o tym, że się kiedykolwiek znaliśmy. Spal tę kartkę.
Zapytany o list recepcjonista powiedział, że zostawił go elegancki mężczyzna ubrany na czarno, który wcześniej był gościem w pokoju Cartwrighta.
Następnego dnia Adam siedział w pociągu. Zostawiał za sobą Filadelfię, ale zabierał mnóstwo pytań, w tym najważniejsze: Kto zabił Roberta Forbesa? Przeczucie podpowiadało mu, że nigdy nie uzyska na nie odpowiedzi. Wiedział natomiast jedno – on Adam Cartwright nie ma pojęcia, kim tak naprawdę jest Virgil Connolly i dla kogo pracuje.
.......................................
* Reformą więziennictwa w USA zajęli się: Benjamin Franklin i Benjamin Rush (działacz społeczny i psychiatra). W efekcie ich działalności wyłoniły się dwa systemy penitencjarne – pensylwański (wspomniany w moim opowiadaniu) i auburnski (więźniowie mogli korzystać z posług religijnych oraz uczyć się czytać, pisać i wykonywać operacje matematyczne).
* * * * *
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:35, 25 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawe rozwinięcie, choć nieco malo Alberta ... no i te powikłane, rodzinne wątki ... Joe nadal boi się Adama a Hoss ... bez zmian Później obszerniej skomentuję...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:26, 25 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Mało Alberta ale jakże wstrząsnął nauczycielką, a nic nie musiał robić....może właśnie dlatego...ale myślę, że jeszcze o nim usłyszymy....mam nadzieję, że w związku z Jennifer oczywiście w każdym możliwym znaczeniu. Mnie odcinek się podobał, a dlaczego o tym jutro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:20, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Otrzepała rękawy sukienki z kropel, postąpiła kilka kroków do przodu, podniosła głowę i napotkała wzrok Alberta Monroe, który stał przy oknie i chyba też miał zamiar w tym miejscu przeczekać ulewę. Był niemal na wyciągnięcie ręki.
- To pani – skłonił głowę z galanterią.
- To pan – odwdzięczyła się tym samym.
Zapadła niezręczna cisza. |
No to się rozgadali…
Mada napisał: |
- Chcę panu podziękować za okazaną mi pomoc i … przeprosić – powiedziała na tyle cicho, że tylko Albert mógł usłyszeć jej słowa. – Byłam wobec pana niegrzeczna, zupełnie bez powodu – przyznała, lekko się czerwieniąc.
Papiery w ręku mężczyzny znieruchomiały. |
Znieruchomiały…. Ale …czy serce zaczęło mu łomotać? Czy kulturalnie „znieruchomiały” …z grzeczności zwykłej?
Mada napisał: |
Jennifer nie zdążyła odpowiedzieć. Zmarszczyła brwi niezadowolona. A może raczej rozczarowana? Miała nadzieję … No właśnie, na co? Sama nie potrafiła sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale czuła jakąś pustkę. Chciało jej się płakać. |
Ja też jestem niezadowolona….no bo co ta być ja się pytam? Jennifer zatkało, Albert był uprzejmy, i co? Iiii…można sobie nadal tylko gdybać…. Bynajmniej nie popisali się…a może to Jennifer po prostu za wiele sobie wyobrażała? A Albert potrzebuje jakiegoś bodźca by dostrzec Jennifer lub jest po prostu uprzejmy albo też skrywa głęboko uczucia. Oszaleć idzie!
Mada napisał: | Przyśniła mu się ponętna Mary Hobson. Byli razem nad jeziorem, pływali w pięknych, przejrzystych wodach Tahoe – swobodni, wolni, szczęśliwi. A kiedy wyszli na brzeg, oddali się rozkoszy w cieniu wielkiego drzewa. Z ust dumnej panny usłyszał, że kocha go ponad życie i wtedy niespodziewanie się obudził. |
O zgrozo… Joe opanuj się człowieku…. masz ponętną żonę na wyciągnięcie ręki. Uspokój swoje wewnętrzne kipienie.
Mada napisał: |
- Pa mówił, że niedługo będziemy przerabiać drzwi z prostokątów na trapezy – poinformował z powagą Joe.
- Dlaczego na trapezy? – Hoss zamarł z kanapką w dłoni.
- Bo trzeba będzie poszerzyć wejście, abyś się w nim zmieścił – Joe nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- Bardzo śmieszne, bardzo – brat z politowaniem pokręcił głową…. |
Doprawdy Joe, taki stary koń i takie żarty się Ciebie trzymają. Nie nabijaj się z wrażliwego Hossa.
Mada napisał: |
- Pokusy? – powtórzył zbaraniały Hoss.
- Czy jakaś kobieta podobała ci się bardziej niż Lucy?
- Nie – odparł bez zastanowienia.
- Nigdy? Ani przez chwilę? – drążył Joseph.
- Nigdy – potwierdził. – Kocham Lucy tak samo jak w dniu naszego pierwszego spotkania, a właściwie … tysiąc razy bardziej niż kiedyś.
- Myślałem … - urwał zasępiony.
- O co ci chodzi Joe? – Hoss wlepił w niego swe błękitne, łagodne oczy, w których krył się niepokój.
- Marzę o kimś, na jawie i we śnie – wyrzucił z siebie jednym tchem. |
Czyli bracia nic się nie zmienili. Mało tego Hoss kompletnie nie rozumie „rozumowania” młodszego brata.
Mada napisał: |
- A jednak Nanette miała rację – westchnęła z niedowierzaniem.
- Jak to?
- Kilka tygodni temu powiedziała mi, że Joe robi maślane oczy do Mary Hobson. Nie chciałam jej wierzyć. Przekonywałam, że się myli, że jest przewrażliwiona, a tu proszę! To ja się myliłam! |
Jest gorzej niż myślałam. Nanette też wie.
Mada napisał: |
Adam Cartwright postanowił pojechać do więzienia, w którym odbywał karę Virgil Connolly. Od dwóch miesięcy męczyła go ta sprawa, której wciąż nie uważał za zamkniętą. |
No i mamy Adasia na tapecie. Nadal męczy go sprawa Virgila.
Mada napisał: |
- Następnego dnia skazaniec został odesłany do więzienia w Filadelfii.
- Na jakiej podstawie?
- A to już nie pański interes – zdenerwował się mężczyzna, któremu wyraźnie nie w smak były te wszystkie pytania. – Nie mam czasu na pogaduszki – wstał, uważając rozmowę za skończoną. |
Coś mi tu śmierdzi.
Mada napisał: |
Do Filadelfii dotarł po długiej i męczącej podróży. Po opuszczeniu stacji kolejowej, skinął na fiakra, który obiecał zawieźć go do porządnego hotelu. Po drodze minęli Independence Hall – budynek, w którym podpisano Deklarację Niepodległości oraz Konstytucję Stanów Zjednoczonych. |
Mówisz, że mało ciekawostek wynajdujesz?
Mada napisał: |
- Jak pan tutaj wszedł?
- To nieistotne.
- Kim pan jest? – Adam nie stracił zimnej krwi.
- Wysłannikiem pewnej wpływowej osoby – wyjaśnił oględnie nieznajomy.
- Chodzi o kongresmena …
- Żadnych nazwisk – szybko przerwał elegant, podnosząc się z krzesła.
Adam kiwnął lekko głową, wyrażając zgodę. Mężczyzna obrzucił go uważnym spojrzeniem i podszedł do okna. Wsunął cygarnicę do wewnętrznej kieszeni marynarki i sprawdził wyraz twarzy Cartwrighta.
- Dam panu dobrą radę – powiedział bez cienia ironii nieznajomy. – Proszę się nie mieszać w tę sprawę. |
Oczywiście….Adam spakuje się grzecznie i nie zadając dodatkowych pytań po morderczej podróży wróci grzecznie do domciu.
Mada napisał: |
- Forbes był rosyjskim szpiegiem, musiał zostać wyeliminowany. |
Że co?
Mada napisał: |
Nie mieszaj się w to. Zapomnij o całej sprawie i o tym, że się kiedykolwiek znaliśmy. Spal tę kartkę. |
No to już wiemy dlaczego Virgilowi tak łatwo udało się pomóc ze sprawą Billy’ego.
Mada pełne zaskoczenie. Oto Virgil jest szpiegiem. Mimo wszystko pomógł w odzyskaniu syna Adama, a skoro Forbes był rosyjskim szpiegiem to Virgil broni kraju Adama….czyli na okrętkę….Virgil jest spoko gość. No to teraz marudzę….ekm… kiedy ach kiedy Albert coś zrobi co utwierdzi me niecierpliwe jestestwo w przekonaniu, że czuje coś do Jennifer??? Mada? Mada?
Fragment ..powtórzę z przyjemnością…świetny.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 17:08, 26 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:41, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Ewelina
Ewelina napisał: | Bardzo ciekawe rozwinięcie, choć nieco malo Alberta ... |
Alberta będzie więcej w następnym odcinku (takie przynajmniej mam plany), w tym chciałam zamknąć wątek Virgila.
Aga
Aga napisał: | Mada pełne zaskoczenie. Oto Virgil jest szpiegiem. |
Wiem, wiem. Byłaś pewna, że Virgila ktoś wrabia, a on sam jest czysty jak łza.
Aga napisał: | No to teraz marudzę….ekm… kiedy ach kiedy Albert coś zrobi co utwierdzi me niecierpliwe jestestwo w przekonaniu, że czuje coś do Jennifer??? |
A skąd pomysł, że Albert coś czuje do Jennifer? Jest po prostu wobec niej uprzejmy, szarmancki.
Aga, dziękuję za obszerny komentarz. Obiecuję, że rozwinę wątek Alberta i/lub Jennifer.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 16:00, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Mada, odcinek jest bardzo ciekawy i bardzo zaskakujący... Nie spodziewałam się, że Virgil ma aż tyle za uszami Na pewno jeszcze wszystko dokładnie przeanalizuję i w końcu uda mi się napisać zaległe komentarze
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:43, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | … Alberta Monroe, który stał przy oknie i chyba też miał zamiar w tym miejscu przeczekać ulewę. Był niemal na wyciągnięcie ręki.
- To pani – skłonił głowę z galanterią.
- To pan – odwdzięczyła się tym samym. |
Bardzo inteligentne stwierdzenia … bo cóż ma zapytana osoba odpowiedzieć? Nie, to nie ja? No, chyba, że ktoś nie jest pewien swojej tożsamości … czasem tak bywa
Cytat: | Uśmiechnął się lekko, jakby z pobłażaniem.
- Była pani zdenerwowana, to zresztą zrozumiałe – odparł spokojnym tonem. – To raczej ja powinienem przeprosić, że się pani narzucałem ze swoją pomocą. |
Wersal całą gębą … można rzec
Cytat: | - Nigdy nie wychodzę sama nocą, ale wtedy …
- Wiem – przerwał jej z lekkim kiwnięciem głowy. – Opiekowała się pani panią Tacher. Siostra mi powiedziała – wyjaśnił, widząc zaskoczenie na twarzy panny Norton. – Moja siostra dużo mówi – dodał. |
Ona się tłumaczy dlaczego o tej porze tam była, on się tłumaczy skąd o tym wie … razem to wygląda jakby zamierzali … kontynuować rozmowę
Cytat: | - Chyba przestało padać – poinformował, spoglądając w okno.
- Wspaniale – szepnęła z udanym zachwytem. |
Ten zachwyt to pewnie z powodu jego spostrzegawczości
Cytat: | Właśnie miał najpiękniejszy sen, o jakim mógł tylko marzyć. Przyśniła mu się ponętna Mary Hobson. Byli razem nad jeziorem, pływali w pięknych, przejrzystych wodach Tahoe – swobodni, wolni, szczęśliwi. A kiedy wyszli na brzeg, oddali się rozkoszy w cieniu wielkiego drzewa. Z ust dumnej panny usłyszał, że kocha go ponad życie i wtedy niespodziewanie się obudził. |
Joe! Nie przystoją ci takie sny! Jesteś żonatym mężczyzną!
Cytat: | Dlaczego marzył o innej, skoro na wyciągnięcie ręki miał śliczną żonę, za którą oglądali się nawet młodsi od niego mężczyźni? |
No właśnie. Dlaczego?
Cytat: | Od dwóch miesięcy nie mógł przestać myśleć o pannie Hobson. |
Joe! Powinieneś się wstydzić!
Cytat: | - Pa mówił, że niedługo będziemy przerabiać drzwi z prostokątów na trapezy – poinformował z powagą Joe.
- Dlaczego na trapezy? – Hoss zamarł z kanapką w dłoni.
- Bo trzeba będzie poszerzyć wejście, abyś się w nim zmieścił – Joe nie wytrzymał i parsknął śmiechem. |
Jaki wesolutki! Cudzołoznik jeden. Co prawda w wyobraźni, ale … od marzeń do realizacji czasem wystarczy jeden krok
Cytat: | Miewałeś kiedyś pokusy? No wiesz … - Joe rzucił w kierunku brata porozumiewawcze spojrzenie.
- Pokusy? – powtórzył zbaraniały Hoss.
- Czy jakaś kobieta podobała ci się bardziej niż Lucy?
- Nie – odparł bez zastanowienia.
- Nigdy? Ani przez chwilę? – drążył Joseph.
- Nigdy – potwierdził. – Kocham Lucy tak samo jak w dniu naszego pierwszego spotkania, a właściwie … tysiąc razy bardziej niż kiedyś. |
A co on myślał? Że żonaty Hoss też się ogląda za kobietami jak pewien lowelas?
Cytat: | - Marzę o kimś, na jawie i we śnie – wyrzucił z siebie jednym tchem.
- Zwariowałeś? – Hoss wyprostował się na krześle jak struna. – A co z Nanette? Już jej nie kochasz?
- Kocham – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Ale to nie ma nic do rzeczy. |
Typowa, pokrętna męska logika
Cytat: | - Tylko nie mów Adamowi – zastrzegł z przestrachem Joe.
- On sam cię rozgryzie prędzej niż myślisz – Hoss machnął ręką … |
Joe nadal boi się reakcji starszego brata
Cytat: | - Nie powinniśmy się wtrącać w ich małżeństwo. Oni się pokłócą, później pogodzą, a do nas będą mieli pretensje.
- Wiesz, Hoss – podeszła i przytuliła się do niego z ufnością. – Zawsze wiedziałam, że jesteś dobrym, mądrym człowiekiem. |
Docenia Hossa i oczywiście ma rację
Cytat: | - Następnego dnia skazaniec został odesłany do więzienia w Filadelfii.
- Na jakiej podstawie?
- A to już nie pański interes – zdenerwował się mężczyzna, któremu wyraźnie nie w smak były te wszystkie pytania. – Nie mam czasu na pogaduszki – wstał, uważając rozmowę za skończoną. |
Robi się tajemniczo
Cytat: | Do Filadelfii dotarł po długiej i męczącej podróży. Po opuszczeniu stacji kolejowej, skinął na fiakra, który obiecał zawieźć go do porządnego hotelu. Po drodze minęli Independence Hall – budynek, w którym podpisano Deklarację Niepodległości oraz Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Adam patrzył na miasto z zainteresowaniem. Dzięki budowie dróg, kanałów i linii kolejowych Filadelfia stała się największym ośrodkiem przemysłu w Stanach Zjednoczonych. Rozwijały się tu liczne przedsiębiorstwa: Baldwin Locomotive Works, William Cramp and Sons Ship and Engine Building Company i Pennsylvania Railroad. |
Ileż tu wiadomości “z epoki”
Cytat: | W hotelu postanowił się najpierw odświeżyć, a dopiero potem wybrać się do więzienia i stoczyć batalię z kolejnym dyrektorem. |
Adam nie popuszcza … to jest nie rezygnuje z wyjaśnienia sprawy
Cytat: | Przy stoliku, na jednym z dwóch krzeseł siedział elegancki mężczyzna, ubrany w tradycyjną czerń. Bawił się złotą cygarnicą, obracając ją w swych długich, kościstych palcach.
- Jak pan tutaj wszedł?
- To nieistotne.
- Kim pan jest? – Adam nie stracił zimnej krwi. |
Jak to kim? Szpieg z Krainy Deszczowców … to jest bardzo, bardzo tajemniczy osobnik
Cytat: | - Gdzie jest Virgil?
- Daleko stąd, bezpieczny.
- Kto zabił Roberta Forbesa?
- Forbes był rosyjskim szpiegiem, musiał zostać wyeliminowany. |
Dobrze, że Virgil jest bezpieczny, ale czy na pewno? No i … jednak to afera szpiegowska
Cytat: | Następnego dnia Adam siedział w pociągu. Zostawiał za sobą Filadelfię, ale zabierał mnóstwo pytań, w tym najważniejsze: Kto zabił Roberta Forbesa? Przeczucie podpowiadało mu, że nigdy nie uzyska na nie odpowiedzi.
Wiedział natomiast jedno – on Adam Cartwright nie ma pojęcia, kim tak naprawdę jest Virgil Connolly i dla kogo pracuje. |
Czyli jego przyjaciel był agentem … pracował dla rządu? Wojska? Wywiadu? Tyle pytań. To musiało być dla Adama bardzo nieprzyjemne uczucie – nie wiedzieć czegoś i mieć świadomość, że się nie dowie
Bardzo interesujące opowiadanie. Zawiera wątek romansowy (rozwijający się – mam nadzieję, że pomyślnie, bo ludzie bardzo sympatyczni), wątek obyczajowy (mało obyczajne marzenia senne Joe) i kryminalno-szpiegowski (tajemnica Virgila - niestety nierozwikłana do końca przez Adama). Do tego smakowite fragmenty zawierające mnóstwo faktów z epoki. Całość bawi, uczy, wzrusza, niepokoi (mam na myśli stałość związku Joe i Nanette)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 16:46, 26 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:07, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Senszen
senszen napisał: | odcinek jest bardzo ciekawy i bardzo zaskakujący... |
Dziękuję.
Ewelina
Ewelina napisał: | Joe! Powinieneś się wstydzić! |
Joe chyba się nie wstydzi, choć ma wyrzuty sumienia.
Ewelina napisał: | Joe nadal boi się reakcji starszego brata |
Pewne rzeczy się nie zmieniają.
Ewelina napisał: | …niepokoi (mam na myśli stałość związku Joe i Nanette) |
Ten związek chyba nigdy nie był zbyt stabilny. Jak Nanette się uspokoiła, to Joe chce „pobrykać”.
Dziękuję za obszerny, życzliwy komentarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:11, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | A skąd pomysł, że Albert coś czuje do Jennifer? Jest po prostu wobec niej uprzejmy, szarmancki. |
Mada ja się po prostu ...rozmarzyłam....
No wiesz.... po naszych roszczeniach "Uszczęśliwić Jennifer" wygdybałam sobie....ehhh....nieważne. .gif) .gif)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:24, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Aga, jak już kiedyś wspomniałam, wątek panny Norton będzie się rozwijał, ale dosyć wolno i tak do końca nie wiem, czy zgodnie z roszczeniami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:24, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Ja również widzę w nich ewentualną parę ... tak miło sobie rozmawiają ... są tak ... zaklopotani, że musi się w nich coś wykluwać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:29, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | ... tak miło sobie rozmawiają ... są tak ... zakłopotani |
Było tak miło, że Albert umknął, jak tylko zauważył, że deszcz przestał padać. I co teraz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:32, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Pewnie uciekł ... przed samym sobą ... jednak ma smutne wspomnienia i te go gnębią ...tak sądzę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 17:32, 26 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:37, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Trudno się z tym nie zgodzić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:25, 26 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Ewelina napisał: | ... tak miło sobie rozmawiają ... są tak ... zakłopotani |
Było tak miło, że Albert umknął, jak tylko zauważył, że deszcz przestał padać. I co teraz? |
Mada wierzę w Twoją wyobraźnię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|