|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 21:59, 08 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Nie… - pokręcił głową. – Adamowi może bym powiedział, ale tobie już niekoniecznie… |
Właściwie, to oni jakoś niepostrzeżenie się bardzo zaprzyjaźnili
Czekam na dalszy ciąg
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:18, 09 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Ben i Adam od kilku godzin szukali Hossa i Małego Joe. Przeszukali miasto, objechali ranczo, sprawdzili każdy kąt w domu. Ani śladu. Przepadli jak kamień w wodę. Ojciec i najstarszy syn usiedli zafrasowani przy biurku, aby zastanowić się nad innymi możliwościami szeroko zakrojonych poszukiwań. Pochyleni nad mapą Ponderosy analizowali każdy jej skrawek, zastanawiając się, które miejsca pominęli i gdzie powinni jeszcze wrócić. Adam głośno wyraził chęć wciągnięcia w poszukiwania szeryfa i ludzi z Virginia City. W chwili, gdy zakładali pasy z bronią, usłyszeli dziwnie zniekształcone głosy Joe i Hossa dobiegające z podwórka.
- Oni śpiewają? – zapytał oniemiały Ben.
- Pa, ty to nazywasz śpiewem? – Adam wyraził wątpliwość, podkreślając ją ironicznym uniesieniem brwi. – To raczej wycie kojotów…
Obaj rzucili się do drzwi z zamiarem ujrzenia i uciszenia wyjącego duetu. Adam zatrzymał się pierwszy. Ben postąpił jeszcze kilka kroków i po prostu wrósł w ziemię. Ich oczom ukazał się niecodzienny widok. Hoss i Joe szli objęci wpół, zataczając się na wszystkie strony, oczywiście wciąż ze śpiewem na ustach. Po ciemnych śladach na ich ubraniach widać było, że w ciągu ostatnich godzin niejednokrotnie mieli styczność z ziemią.
- Oni są pijani – Ben odzyskał mowę i spojrzał na Adama zdumiony bardziej niż wtedy, gdy zobaczył słonia.
Hoss i Joe zatrzymali się na widok Bena, który robił się na przemian purpurowy z wściekłości i siny ze złości.
- Pa… - zaczął Hoss – wszystko ci wyjaśnimy…
- Tak, Pa… - poparł go, bełkocząc Joe. – Nie jesteśmy już dziećmi…
Do wyjaśnień jednak nie doszło, bo obaj jak na komendę poczuli torsje i rzucili się w kierunku płotu. Przewieszeni przez ogrodzenie hojnie spłacali dług naturze. Adam zakrył oczy dłonią, przysiadając na stopniu werandy. Kręcił z rezygnacją głową, nie wierząc w to, co widzi. Ben rozłożył ręce i spoglądał skonsternowany to na Adama, to na Joe i Hossa, którzy umordowani niezbyt atrakcyjną czynnością legli wzdłuż płotu. Zapadła cisza, którą przerwał Ben.
- Zrób coś! – krzyknął do Adama. – W każdej chwili ktoś może tu przyjechać i ich zobaczyć!
- Pa, jesteś pewien, że pozbyli się już całego alkoholu? – zapytał. – Chyba nie chcesz po nich sprzątać w domu…
- Boże, co za wstyd i hańba! – biadał Ben, załamując ręce. – Moi synowie, a zachowują się jak najgorsze moczymordy z Virginia City!
Adam wstał z ociąganiem, podszedł wolno do Joe i wziął go na ręce. Starał się nim nie trząść, aby młodszy braciszek znowu nie poczuł nudności. Zaniósł go do jego pokoju i dopiero wtedy rzucił na łóżko. Joe stęknął, ale nie otworzył oczu, chyba spał. Adam wrócił na podwórze. Z pomocą Bena udało mu się zataszczyć Hossa do jego sypialni. Umordowali się straszliwie, bo Hoss stawiał opór przed wejściem na schody i za żadne skarby nie chciał pokonywać kolejnych stopni. Gdy zamykali drzwi pokoju Hossa, obaj czuli, jak pot płynie im po plecach.
……………………………
Adam właśnie dojeżdżał do domu. Z daleka słyszał tubalny głos Bena, który krzyczał coś o dorosłości, odpowiedzialności, pijaństwie i ślubie. Domyślił się, że młodsi bracia właśnie wysłuchują kazania po wczorajszym alkoholowym szaleństwie. Wszedł do środka w chwili, gdy Ben majestatycznym krokiem opuszczał „pole bitwy”. Hoss i Joe z wyrzutem spojrzeli na Adama, który ich zdaniem zbyt głośno zamknął drzwi. Obaj z mokrymi ręcznikami na głowach, półleżeli na sofie (Hoss) i w fotelu (Joe). Miny mieli niezbyt tęgie.
- I co, barany? – zaczął z uśmiechem Adam. – Już wam lepiej?
- Ciii – Joe prosząco uniósł rękę. – Mów trochę ciszej, bo mi głowa pęka.
- Jak głupia głowa, to i pęka – filozoficznie podsumował Adam.
- Każdemu może się zdarzyć… – bronił się słabym głosem Hoss.
- Mnie jakoś się nie zdarza – Adam pokręcił z politowaniem głową.
- No właśnie, dlaczego ci się nie zdarza? – zapytał zdziwiony Joe.
- Bo w odróżnieniu od was, posługuję się takim organem jak mózg! – wypalił Adam, powodując kolejne jęki cierpiących braci.
Po chwili Joe otworzył jedno oko i poszukał nim Adama.
- Nie wiem, co ta Victoria w tobie widzi – powiedział. – Gdybym był dziewczyną, nawet bym na ciebie nie spojrzał – Joe zrobił minę, jakby patrzył na rozdeptaną żabę.
- Tak? – Adam spojrzał z podstępną miną na Joe, po czym chwycił gitarę i począł bez litości szarpać struny.
- Dosyć – Joe zaczął się skręcać, zakrywając uszy. – Odwołuję wszystko, tylko przestań. Błagam…
Adam odłożył gitarę na miejsce i stanął między braćmi, patrząc na nich z góry. Dobrze, że ślub ma się odbyć dopiero za dwa dni, do tego czasu obaj będą nadawać się do użytku. Już on tego dopilnuje!
…………………………………….
Dwa dni później
Ben niemal ze łzami w oczach patrzył na swoich synów, którzy z wyczekującymi minami stali przed ołtarzem – na poważnego Adama, poczciwego Hossa, pogodnego Joe. Jego ojcowskie serce przepełniało szczęście. Nareszcie się doczekał! Nie jednego ślubu, ale trzech! A już zaczynał tracić nadzieję, że któryś z jego synów ułoży sobie życie. Do tej pory mieli pecha, przyszłe narzeczone albo wyjeżdżały, albo umierały. Jakby jakaś klątwa wisiała nad Ponderosą. Dziś wszystko się zmieni… Z rozrzewnieniem patrzył na małego Billy’ego, który na atłasowej poduszce niósł trzy pary obrączek, ze wzruszeniem na trzy panny Johnson, które dostojnym krokiem zbliżały się do ołtarza. Victorię prowadził ojciec, Dorothy – Chris, a Claire – Henry.
Czyjeś głośne westchnienie oderwało na chwilę Bena od tego uroczego obrazka. To Alice Hoffman z uwielbieniem w oczach spoglądała na Chrisa Johnsona i bezwiednie wzdychała. Jej rodzice byli zdziwieni, a nawet lekko zażenowani zachowaniem córki, która do tej pory, owszem, pozwalała się adorować sporej grupie wielbicieli, ale żadnego z nich nie wyróżniała. Od tygodnia nie dostrzegała nikogo wokół siebie oprócz Chrisa i chodziła jak zaczadzona. Pan Hoffman drżał o reputację córki i wypatrywał oświadczyn Johnsona jak zbawienia.
Ben z uśmiechem popatrzył na rozmarzoną Alice, a następnie znów spojrzał z dumą na synów, którzy z zachwytem wpatrywali się w swe wybranki. Ben prawie nie oddychał, gdy pary składały małżeńskie przyrzeczenia i wymieniały się obrączkami. Nigdy nie sądził, że szczęście w nadmiarze może być niemal nie do zniesienia…
W pewnej chwili poczuł, że ktoś mu się przygląda. Delikatnie się odwrócił i zobaczył kobietę w cytrynowej sukni i w ekstrawaganckim kapeluszu. Spoglądała na niego z nieukrywanym zainteresowaniem. Siedziała wśród licznych krewnych Johnsonów, którzy przybyli z różnych, często bardzo odległych stron. Ben nie wiedział dlaczego, ale ta dama kojarzyła mu się z Bostonem i śmietanką towarzyską wielkich miast. Może chodziło o sposób, w jaki trzymała głowę? A może o dobry gust, który było widać na pierwszy rzut oka?
- Ta kobieta pożera cię wzrokiem już od jakiegoś czasu – siedzący z tyłu Roy nachylił się do ucha Bena. – Może weźmiesz przykład z synów?
Ben zgromił Roya wzrokiem. Na razie nie miał zamiaru myśleć o niczym innym, jak tylko o ślubie swoich dzieci. Tak pięknie wyglądali – młodzi, przystojni, uśmiechnięci. Gdy pastor wypowiedział słowa: „Możesz pocałować pannę młodą”, Ben nie mógł nie zauważyć, z jakim zapałem jego synowie zabrali się za całowanie swoich żon. Ten widok spowodował, że zaczął się zastanawiać, która para jako pierwsza da mu upragnionego wnuka. Raczej nie będzie musiał czekać latami… Tego był pewien…
* * * KONIEC * * *
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Nie 18:47, 15 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:48, 09 Lut 2014 Temat postu: Corki jonsona |
|
|
Bardzo optymistyczne zakończenie.
Adam był złośliwy ,wobec braci jak zwykle.
I muszę napisać ,że fanfiki Mady są zwykle dopracowane w każdym szczególe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:36, 09 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
rewelacyjnie opisałaś pijane latorośle Bena przewieszone przez płot zwracające hojnie...
przez drugą połowę czułam miód na sercu i uśmiech nie schodził mi z twarzy.
jeszcze ze dwa śluby widzę w najbliższej przyszłości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:43, 09 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Joe i Hoss przewieszeni przez płot i Adaś ostrzegający tatusia przed przedwczesnym zaprowadzeniem ich do domu świetne i jakże życiowe ... ta wrażliwość na dźwięki ... ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło ... chociaż maleńki fragment przydałby się jeszcze ... zaczynający słowami: ... "po roku w Ponderosie .... "
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 12:47, 09 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Fragment z Joe i Hossem bardzo niespodziewany czyżby wieczór kawalerski
Opowiadanie bardzo fajne, dobrze napisane i dopracowane.
A najbardziej mi się spodobała Alice, wpatrzona w Chrisa jak w obrazek, na wiecznym długu tlenowym
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Neth P
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 11 Sty 2014
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:02, 09 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Mnie się najbardziej podobało "hojne spłacanie długu naturze" i to, jak Hoss opierał się przed wejściem na schody całe szczęście, że obyło się bez podnośnika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:58, 09 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Widzę, że fragment z pijanym Joe i równie pijanym Hossem chyba spodobał się najbardziej.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Cieszę się, że Wam się podobało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 23:13, 14 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Od tygodnia nie dostrzegała nikogo wokół siebie oprócz Chrisa i chodziła jak zaczadzona. Pan Hoffman drżał o reputację córki i wypatrywał oświadczyn Johnsona jak zbawienia. |
Zaczęłam jeszcze raz czytać Twoje opowiadanie Bardzo mi się podoba ten opis, jest taki...obrazowy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:17, 14 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
pamiętam ten zwrot "jak zaczadzona.... bardzo obrazowy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:19, 14 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:30, 09 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
Doskonały pomysł. Trzy siostry dla trzech braci, a wszystko to świetnie napisane i dopracowane. Czytałam z prawdziwą przyjemnością
Cytat: | - Mnie jakoś się nie zdarza – Adam pokręcił z politowaniem głową.
- No właśnie, dlaczego ci się nie zdarza? – zapytał zdziwiony Joe.
- Bo w odróżnieniu od was, posługuję się takim organem jak mózg! – wypalił Adam, powodując kolejne jęki cierpiących braci. |
Cały Adam ociekający, jak zwykle sarkazmem, a swoją drogą dlaczego jemu to nigdy się nie zdarzyło. Pijany Adam? Nie, to niemożliwe... trudno byłoby to opisać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:22, 10 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
ADA, dziękuję za odkurzenie tego starego opowiadania, czyli przeczytanie i życzliwy komentarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|